Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
3530
BLOG

Z SZAMANKĄ O KOŚCIELE

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Polityka Obserwuj notkę 95

Napisała Pani, że wielebność nie jest patentem na intelekt, co jest racją. Jednak to nie kwestia patentu na intelekt, prosze Pani. To kwestia organizacyjnego owszenia czy zakaraluszenia etyki – w myśl zasad nie wiary, ale partykularnych interesów albo mówiąc wprost - pożytków.

 

Witam!

 

Kościół katolicki rzadko kiedy reprezentował terytorialnie interesy swoich wyznawców, podobnie jak jeszcze rzadziej bywał lojalny wobec państw, w obrębie których działał. Magia jego siły i przywiązania doń wiernych, nazbyt często bezkrytycznego, zasadza się w zawładnięciu przez ogólnoświatową instytucję handlu słowem ludzkimi emocjami, których siła...ba! pewna magia nawet oddziaływuje tak mocno na sferę refleksji, że potrafi je zakłamać lub skutecznie wyhamować - w tym głównie lękiem. A lęk jest przecież jednym ze składników naszej wiary. Powiem więcej, Szanowna Pani - jest jej substratem.

 

Zdrada wiernych, ich interesów i działalność sprzeczna z racją stanu państw nie może dziwić, jako że Kościół jest instytucją ponadnarodową. Dlatego o wiele częściej w historii, którą kreował albo partycypował w jej kreowaniu, mówił ,,Ja", w kompletnym oderwaniu od ,,My", a więc od identyfikacji z potrzebami społeczeństwa, jeśli tylko te w jakiś sposób, wcale nie drastyczny zresztą, kolidowały z interesami instytucji zarządu świątyń. I jest to prawda oczywista, niestety, nieutrwalona w świadomości ludzi jako ten podstawowy dogmat ich wiary.

 

Zresztą czemu Kościół miałby nie zdradzać wiernych dla realizacji własnych interesów, jeśli w trosce o nie zdradzał siebie, odchodząc od pewnych idei lub uealstyczniając w wielu wydawałoby się fundamentalnych dla niego kwestiach własne stanowisko?

 

Najgorsze jednak jest to, że nasza ukształtowana tradycją świadomość nie dopuszcza myśli wiary bez istnienia pośrednika, przerzucając na niego nimb świętości, logicznie przynależny przecież jedynie Stwórcy. Dlatego nie strach przed karą za obrazę Boga, ale strach przed karą za obrazę świętości całokształtu wiary, której bycie cząstką niezasłużenie uzurpuje sobie kościelny pośrednik, zabezpiecza go przez otwartą krytyką, sprowadzając ją z reguły do delikatnego ataku na osobę, a nie na instytucję.

 

Przypatrując się bliżej tej przedziwnej konstrukcji, jaką jest nasza wiara w Boga i miłość do niego, manifestowana w nierozłącznym powiązaniu z Kościołem, można naprawdę zadumać się nad kondycją ludzkich umysłów. No bo proszę sobie wyobrazić, Droga Szamanko, że ja zakochując się w Pani, a przy tym pokładając wiarę i zaufanie w pani moralność i niekwestionowaną inteligencję, buduję niewielki przybytek, w którym zatrudniam Pana Adama Husiatyńskiego jako organizatora moich uczuć. I to on od tej pory skłaniałby mnie do przedziwnych zachowań, objawiających się w nakazie regularnego wyznawania Pani miłośći w wybudowanym przeze mnie, a poświęconym przez niego miejscu. Rzecz jasna w obecności Pana Adama, kontrolującego stan i szczerość moich emocji, za co ja każdorazowo wypłacałbym mu kieszonkowe. No przecież nasz romans nie trwałby długo, a skwitowałaby go Pani krótkim choć dobitnym – tu użyję słowa przez władze i Kościól zabronionego - wybuchem kłębiących się w Pani irytacji, brzmiącym: - A paszoł won, durniu! :-)

 

Ale do rzeczy, choć właśnie rzecz sama w sobie jest już mniej ciekawa, za to przyczyny, jakie możemy jedynie podejrzewać, są o wiele bardziej frapujące, mimo że w ogólnym zarysie i te bez trudu łatwo wskazać.

 

No więc tak pokrótce. Pierwszym i znamiennym sygnałem zmiany wyznania było słynne wystąpienie arcybiskupa Michalika, który przed wizytą kagiebowskiego mnicha Cyryla zaatakował ludzi wierzących w teorie smoleńskiego zamachu. A ponieważ dla Watykanu idea nawiązania dobrych stosunków z Kościołem prawosławnym wyznacza od dawna kierunek jego polityki, zaś episkopat Polski stał się inicjatorem i wykonawcą tych działań, natomiast obecne platformerskie władze pomogły to zadanie wykonać – automatycznie Kościół polski stał się dłużnikiem władzy. W dorozumieniu przywódców PO. Bo tak naprawdę episkopatowi nie zależy na tym, z którą władzą realizuje swoje cele - z narodowo-patriotyczno-solidarną czy kosmopolityczno-liberalną, albo jak tam jeszcze je zwać. Takie myślenie byłoby bzdurne. Rzecz jest w skuteczności, a więc w tym, by cele realizować, natomiast reszta stanowi bardziej czy mniej zakłamującą rzeczywistość grę słów. Słów często wypowiadanych z ambony, dla podkreślenia ich ważności i wiarygodności, a z tym podwyższenia wobec nich stopnia społecznego zaufania.

 

Ustalmy zatem, że wypowiedź kardynała Nycza, wpisująca się w scenariusz dbania o własne interesy, nie jest tylko kolejną odsłoną spłacania episkopalnego długu. Jest gorzej, bo z jednej strony stanowi dowód przyjęcia stałej polityki, mającej osłonić własne interesy przed społecznymi podziałami, przerzucającymi się na podziały w polskim Kościele, z drugiej ma osłaniać interesy Watykanu, które skończyłyby się katastrofą, gdyby na jaw wyszła prawda o zamachu, a Kościół musiałby zająć oficjalne stanowisko. Starcie pomiędzy podporządkowanym władzy rosyjskim prawosławiem a katolicyzmem byłoby wtedy kwestią czasu.

  

Ale jest i nadzieja. Bo, Droga Szamanko, organizacja może być obca, ale nie wszyscy jej członkowie są bezmyślnymi trybami. Prócz Mądlów istnieją również ludzie mądrzy. Mądrzy i uczciwi przede wszystkim. I w tym nasza wiara... Nie, przepraszam, dośc wiary! W tym nasza wspólna droga. No i cel, rzecz jasna.

 

Pozdrawiam, GG

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka