Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
1700
BLOG

Polacy, nic sie nie stało!

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Społeczeństwo Obserwuj notkę 115

           No i stało się, choć tak naprawdę, Polacy, nic się nie stało. Nie odżyły wasze stocznie, nie prosperują lepiej wasze kopalnie, nie poprawiło się wasze bezpieczeństwo, nie zmądrzeli wasi politycy i nie przybyło wam zupy w garze. Ba, żeby zupy – ośmiorniczek wam, kurwa, nie przybyło. Ale czy to jedno stadionowe wydarzenie nie rekompensuje worka niedostatków, czy to wszystko jest dla was naprawdę ważne, skoro wygraliście mecz piłki nożnej? I to na dodatek nie z amatorsko silnym Gibraltarem, w którym grało aż sześciu kelnerów z tamtejszych barów, choć szybkich, bo z bistro, rozstrzelanym przez waszego światowej klasy snajpera, oszczędzającego nogi w spotkaniach kadry z twardszymi przeciwnikami. No więc nie, z mistrzem świata, z samymi Niemcami wygraliście, co nigdy w historii waszego futbolu nie miało miejsca i prawdopodobnie mieć nie będzie, a w każdym razie w przyszłości najbliższego ćwierćwiecza. A jeśli nie wygracie z nimi przez kolejne dwadzieścia pięć lat, to tym bardziej nie uda się wam dokonać tego później, albowiem wasi najlepsi zawodnicy będą Kopacz, znaczy kopać piłkę już w kadrze Niemiec, bez konieczności zmiany obywatelstwa. Natomiast co do obaw o grę w Sbornej, to te są raczej bezpodstawne. Z przyczyn bowiem nie tylko patriotycznych,  ale choćby i z powodu pewnej dumy typowej dla ,,podskakiwaczy pod kulturę“ – tę lepszą, europejską, Polacy nie będą reprezentować nienadążających cywilizacyjnie za wielkim światem cyrylicznych eurozajatów.

         Zostawmy jednak kabały i zajmijmy się sprawą znacznie bardziej poważną, która tak naprawdę motywowała mnie do napisania tych kilku uwag.

         Otóż jeśli odnotujemy ciąg sportowych sukcesów towarzyszących rządom koalicji PO-PSL, to musimy się zastanowić, czy jest sens, by nie tylko w najbliższych wyborach samorządowych, ale przede wszystkim w przyszłorocznych parlamentarnych zmieniać tak szczęśliwie nam panujący kwiat elit władzy? Czy nic dla was  nie znaczą olimpijskie medale z Soczi, zwycięstwa siatkarzy, a taraz piłkarzy? Czy Radwańska przegrywała w czasach rządów PiS z taką jak dziś klasą? I czy nie jest to świadomy, wypracowany w środowiskach akademickich, tyle że obcych, element nowoczesnego patriotyzmu, łaczącego naród na stadionach bardziej, niż ściskająca dupę żalem celebra smuty na cmentarnych stypach wojującego kaczyzmu? Czy widok podskakujących na trybunach Polek, nadających ruch i rytm specjalnie na tę okazję uwolnionym biustom, nie jest bardziej zachęcający do narodowych wzruszeń od płonących zniczy, zapalanych rękami podsuszonych wiekiem i znojem matron katoprawicy? Czy wesoła, biało-czerwona czapa błazna na głowie polskiego kibica nie skłoni szybciej do obywatelskich przemyśleń i emocji, niż beret z włóczki? I nie dlatego przecież, by jej właścicielowi kojarzyła się z zatroskanym o los kraju Stańczykiem, bo sięgając pamięcią do annałów zwojów - tyle że nie Tory, a własnych - nie znajdzie tam znanych piłkarzy o tym nazwisku. Albo taka biało-czerwona czapka z krowimi rogami, choć nie wiedzieć czemu bez ogona – rekwizyt jak najbardziej skojarzeniowo negatywnie obojętny, nieobraźliwy, a mimo to barwami bardziej sławiący polskość od szturmówek pisowskich zadymiarzy.        

         Odpowiedź na te pytania jest jednoznaczna, skłaniając w sposób oczywisty do odrzucenia oszukańczej nadziei na niby lepszą, bo kaczystowską Polskę, cierpiącą na zaściankowy patriotyzm, stałe smutaszenie i poszukiwanie sukcesów państwa w tych obszarach działalności, które jak gospodarka, nauka czy kultura, nie należą do polskiego specialite de la maison. Zatem ci nowi, mylnie wybrani, przegrywając w innych dziedzinach, znów zapaskudzą klęskami sport, który stał się - co już udowodniliśmy – wylęgarnią nowego, stadionowo-obywatelskiego poczucia grupowych więzi. Sport, którego boiska zastąpiły bitewne pola, drużyny dywizje, a poklapujce rytmicznie cycki fanek przekazują w patriotycznej ofercie znacznie więcej, niż potoki łez szczęścia, polne chabry wetknięte w lufy automatów i dubeltowe całusy oferowane brudnym od prochu, mocno zawszonym samobójcom narodowych klęsk.

         Czy zatem warto zmieniać nową premier, która w Berlinie z godnościa opierała się próbom ręcznego sterowania nią przez Angelę Merkel, a na dodatek, w ramach rewanżu, zafundowała Niemcom nowe Psie Pole na warszawskim stadionie? Nie warto!

         No a pomyślcie tylko, co by się stało, gdyby rzadził Polską Kaczyński. Środek nocy, godzina szósta rano. Walenie do drzwi, płacz i bąblujące na brzegach kołder gile wystraszonej do ,,siku“ dziatwy, szloch żony i jej wyciągnięte w rozpaczy z ciepłego jeszcze łóżka ręce, próbujące zatrzymać i osłonić zmierzającego zaspanym krokiem do drzwi, ziewającego i drapiącego się w tyłek małżonka.

         -Kto tam? – rzuci nieco drżącym głosem w stronę zasłonietego z zewnątrz judasza.

         -My to dziesięciu – cały nasz Pułk Czwarty – zarechocze patriotycznie głos zza drzwi. A potem doda: -Policja, otwierać. Zabieramy pana na przesłuchanie w związku z wczorajsza klęską z Niemcami na Narodowym. Proszę otworzyć, bo inaczej wywalimy drzwi.

         - Jak to, to ja jestem podejrzany za ten wynik dziesięć - koło? – zapyta zdziwiony obywatel, pociagając zasuwę i stając oko w oko z władzą. Ale ja oglądałem mecz w telewizji, więc...

         -  Minister Macierewicz uważa, że wszyscy są podejrzani, nawet on, dlatego dla przykładu sam kazał się zaaresztować – przerywa policjant. Jeśli pan chce, może pan skorzystać z łazienki. Nie bedziemy oponować. Załadowany rewolwer znajdzie pan na kontuarze pod ręcznikiem, obok umywalki

         Uff, nie, nie, tylko nie to, proszę! Żadnych powrotów do totalitarnej pisoprzeszłości, a wraz z nią do sportowego marazmu.

Zobacz galerię zdjęć:

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo