Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
3940
BLOG

Witaj pan w klubie, panie Davies

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 113

          Profesor Norman Davies, Brytyjczyk który z bliżej niezrozumiałych powodów rozkochał się w historii Polski i jest ponoć wielkim znawcą naszego kraju, od jakiegoś już czasu poczuł się za niego w pełni odpowiedzialny. Czyli że zainteresowanie i wiedza obrosły mu dodatkowo warstwą troski, mniej więcej tuż obok tłuszczu i - co warto podkreślić - nie zawsze pozytywnymi emocjami. Dowodem tego jest fakt, że od pewnego czasu stał się komentatorem wydarzeń politycznych nad Wisłą, z jakimś dziwnie szczególnym ukierunkowaniem na krytykę poczynań Jarosława Kaczyńskiego, którego nie raz już oskarżał o destabilizację państwa wskutek prowadzenia przez niego wojny polsko-polskiej, zaś sam PiS określał mianem sekty i ruchu wywrotowego.

         Nie inaczej było i ostatnio, gdy Prawo i Sprawiedliwość zorganizowało obchody Święta Niepodległości w Krakowie. Davies po raz kolejny poczuł wtedy przypływ złości, od czego aż przybrał na wadze, lekko się zabulgotał i wypalił:

         ,, Szef opozycji Jarosław Kaczyński nie uznaje prezydenta. Trwa narodowe święto, a on się nie zjawia na oficjalnych obchodach. Organizuje własne, prywatne święto. Żaden magnat w XVII wieku nie ośmieliłby się tak postąpić”

         -Hmdoprawdy? – chciałoby się zapytać profesora historii, zwłaszcza że jest ekspertem w sprawach Polski. Znaczy co, ci nasi możnowładcy tak bardzo ulegali władzy królewskiej, że nie stać ich było na prowadzenie własnej polityki, na sprzeciwianie się monarsze i zawiązywanie aliansów z wrogami? Mało tego, bo powiem, choć odrobinę przesadnie, że gdyby we wspomnianym okresie królowie naszego kraju mieli z polską magnaterią tylko takie problemy, jak oddzielne świętowanie przez któregoś wielmożę ważnego wydarzenia, można byłoby uznać, iż nie mieliby ich niemal wcale. A  w tym ani awantury moskiewskiej z Dymitrem Samozwańcem, na czym kapitał chcieli zbić Wisniowieccy i Mniszchowie, ani wielkich rokoszów targających państwem w XVII wieku – Zebrzydowskiego i Lubomirskiego, ani tak złych relacji z kozaczyzną, ani zdrady Radziejowskiego i Radziwiłłów, ani wreszcie osłabienia władzy centralnej jako wstępu do rozbiorów.

         Cóż więc za bzdury wygłasza ten kopytkowy znawca spraw polskich wywodzący się z Albionu, który cytowaną wypowiedzią tak się ośmiesza, że zamiast profesorskiej togi i gronostajów bardziej do twarzy pasowałaby mu kibolska czapa błazna? A że nad Wisłą moda dziś nią wielka, większa nawet, niż na degolówki w końcu lat 60-tych, więc i wstydu nie będzie, ponieważ w tłumie mu podobnych nikt go nie rozpozna. I to nawet wtedy, gdyby mówił wyłącznie po angielsku, zamiast czystej pijał szkocką i na okrągło jadał pudding. Bo świat zamaskowanych niedouków z ambicjami łączy instynkt stadny, co czyni z nich matołów bez granic, w Polsce nazywanych lemingami.

         Witaj pan w klubie, panie Davies!

Zobacz galerię zdjęć:

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura