Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
2489
BLOG

Dupa biskupa

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 107

          Dawno, dawno temu, albo nawet dawniej, co siłą rzeczy wywołuje łezkę nostalgicznego wzruszenia za czasem precz odeszłym… Zaraz, otrę ją, bo łaskocze mnie jakoś. No już dobrze. Zatem za czasem odeszłym, ale nie za mezozoikiem albo wcześniej, o nie, tylko trochę później, gdy byłem młody, zdrowy i dobrze wyrośnięty, no więc wtedy właśnie na jakimś kajakowym spływie znajomi nauczyli mnie grać w dupę biskupa. Tak naprawdę to ja nie lubię kart, jednak z nudów, w dzień dżdżysty, cóż można było pod namiotem robić? Grać w co popadło, zajadać pyszną konserwę turystyczną, pić tanie wino kupione w pobliskim geesowskim sklepie i uważać, by dziecka nie zmajstrować - to wszystko, bo nawet ryby za dobrze w taką pogodę nie brały.

         Wróćmy jednak do gry. Otóż nie wymagała ona podobnie jak przy brydżu umysłowego wysiłku, który na przykład na twarzy Korwina-Mikkego zaznaczył się wyraźnym zmęczeniem materiału, czyniąc wewnątrz jeszcze większe spustoszenie. Natomiast trzeba było mieć niezły refleks, by w odpowiednim momencie krzyknąć umówione hasło, w tym ową dupę biskupa w reakcji na rzuconego przez kogoś asa.

         Tak jakoś przypomniały mi się tamte czasy, gdy przeczytałem kilka dni temu, że hierarchowie, którzy wstąpili do Komitetu Honorowego marszu PiS, wycofali się z niego, a w zasadzie zrejterowali. Zgodnie z oświadczeniem rzecznika Episkopatu Polski, zrobili to: ,,mając na względzie troskę o budowanie jedności wszystkich Polaków, przy jednoczesnym zachowaniu szacunku dla osób zwracających uwagę na przejrzystość działań w polskiej polityce”.

         Ten drobny fragment stanowi dowód mistrzostwa bezczelnej manipulacji, bowiem zachowywanie szacunku jest postawą bierną, w żaden inny sposób poza wyartykułowaniem jej w powyższym oświadczeniu niemanifestowaną, a więc de facto nieistniejącą na co dzień w przestrzeni publicznej. Mało tego, odchodząc z Komitetu, duchowni swoim zachowaniem dość ostentacyjnie wycofali poparcie wraz ze wspomnianym w oświadczeniu  szacunkiem –- tym dla sprawy i swoim, który w oczach wielu ludzi utracili. Bo jak wynika z oświadczenia biskupa Wiesława Meringa, nacisk przyszedł ze strony i nuncjusza apostolskiego, i episkopatu, choć nie wiemy kto na nich nacisnął ewentualnie nakłonił handlową propozycją, a w sprawach handlu i odnoszonych z niego korzyści Kościół jest biegły jak mało kto. Jednak nie to jest ciekawe, bo przewidywalne - oczywiście nie dla kalekich umysłowo dewotów, którzy wypisują później bzdury w obronie instytucji i ludzi, jakich bronić za to konkretne zachowanie się nie da. Interesujący naprawdę jest tu fakt, że dość daleko od chrystusowej jabłoni upadli obywatele biskupi, skoro dobro Kościoła w Polsce przedkładają ponad dobro samej Polski, czyli interesy grupowe ponad interesy narodowe, a swoje kariery ponad ideę, której powinni służyć. Ideę prawdy, zatem niekoniecznie służyć jej jako Polacy, ale jako słudzy boży już w szczególności.

         I jakby tego było mało, mamy jeszcze jedno  kuriozalne oświadczenie w tej sprawie, wydane przez wspomnianego biskupa Wiesława Meringa, który pisze w nim tak:

         ,,Z przykrością informuję, że zmuszony jestem do wycofania się z Komitetu Honorowego tegorocznego „Marszu w obronie demokracji i wolności mediów” 13 grudnia. Podejmując tę decyzję, kieruję się lojalnością wobec Księdza Arcybiskupa Nuncjusza Apostolskiego w Polsce i troską o jedność Konferencji Episkopatu Polski. Nie znaczy to, że ideały, o których realizację w życiu społecznym zabiegają organizatorzy marszu, przestały być mi bliskie.”

         No więc skoro można tak, jak to nasz drogi biskup Mering pojmuje konflikt obowiązków, to analogiczne do tego pierwszego wyłgania się powinno być także zaakceptowane inne, równie bezczelne oświadczenie z niedalekiej być może przyszłości. Poczytajmy, jak mogłoby ono wyglądać:

         Z przykrością informuję, że zmuszony jestem odpowiedzieć negatywnie na wezwanie mnie do wojska w ramach powszechnej mobilizacji. Podejmując tę decyzję, kieruję się lojalnością wobec szefa oraz zatrudniającej mnie, a opuszczającej nasze zagrożone państwo zagranicznej firmy oraz troską o jej interesy. Nie znaczy to, że ideały, o których realizację walczyć będą pozostali w kraju rodacy, przestały być mi bliskie.

         Prawda, że napisane z sensem, a przede wszystkim z taką samą  powagą, jaką można wyczytać w oświadczeniu Meringa. No cóż, umiejętność stwarzania pozorów rozwagi i poświęcenia to w relacjach z bliźnimi przysłowiowy as w rękawie kleru, nawet wtedy, gdy tak naprawdę odwraca się on do nich tyłem. Co ciekawe, w takich sytuacjach jedni - nie wiedzieć czemu zresztą - widzą nadal mocno uduchowioną twarz, natomiast inni – już wiedzieć czemu - tylko dupę umykającego biskupa, zwłaszcza gdy o asie z rękawa była mowa.

         Ech, jakie wszystko było wtedy proste, w tym 1979 roku, pod namiotem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo