Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
1874
BLOG

O tym samym inaczej

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Polityka Obserwuj notkę 58

        Prawda, że urocza ta Matka Boska z małpią twarzą? I mały Jezus jaki milutki, szczególnie z uwagi na świński ryjek, no a przecież i tłu przypominającemu gazową chmurkę namalowaną w sygestywnym kolorze też nic nie brakuje. Nie dziwmy się jednak artystycznej wizji - chłopaki z ,,Charlie Hebdo” znali swój fach jak mało kto, a co najważniejsze, prezentowali ów niewymuszony normami kulturowymi dystans do różnych religii, jaki można by nazwać mianem paszkwilanckiego. Mówiąc zaś wprost, gdyby nie wyszydzili, nie obśmiali i nie obchamili tego, co innym bliskie, nie wiedzieliby, że żyją. A teraz, jeśli dać wiarę w istnienie duszy, wiedzą już, że nie, czyli odrobinę za późno.

         Dziś, po tragicznym zamachu, ludzie nie tylko we Francji łączą się w solidarnościowym proteście przeciwko terroryzmowi wymierzonemu w wolność słowa. Przeciwko terroryzmowi, a nie przeciwko religii, która ten terroryzm rozsiewa. Dlatego na bazie mody stworzonej ponad pół wieku temu przez JFK, który krzyknął Ich bin ein Berliner, głoszą bzdurne Je suis Charlie, czyli że niby sercem są z noszącym żałobę pismem. Tak samo jak w innych przypadkach, w również  solidarnościowych choć równie  mało znaczących odruchach wypisują, że są gejami, spalonymi tęczami czy misiami Panda, choć poza życiowymi czynnościami mają zaciśniety tyłek, tęcza kojarzy im się głównie z kolorami i na co dzień nie jadają pędów bambusa. W każdym razie, podobnie jak dziennikarze wesołego brukowca, oni też pragną przemawiać wolnym głosem bez obaw, że ktoś im przestrzeli lub poderżnie struny głosowe, a co stanowi jedyny racjonalny motyw ich manifestacji.

         Gdyby jednak zamiast ulegania presjom odruchów stadnych więcej czytali, może uświadomiliby sobie, że brukowe pisemko nie zawsze było świątynią wolnego słowa. Bo gdy na przykład w roku 2009 autor i karykaturzysta Maurice Sinet napisał, że Jean Sarkozy, syn prezydenta, żeniąc się z bogatą Żydówką przeszedł na judaizm powodowany chęcią zysku, został oskarżony o antysemityzm i usunięty z redakcji. Nacisk przyszedł ze strony grupy wpływowoych intelektualistów czy raczej współczesnych inkwizytorów, tylko trochę innej wiary – tej starszej, którym Philippe Val, edytor pisma, ostatecznie uległ. I choć Sinet wygrał później niezłą sumkę, oskarżając magazyn o niesłuszne zwolnienie, to przecież osad redakcyjnego zamordyzmu pozostał.        

         ,,Charlie Hebdo” ma więc swoje własne grzechy na sumieniu i walka o wolnośc słowa, której właśnie ten tygodnik stał się dziś ikoną, zakrawa trochę na ponury żart. No ale tragedia wzięła górę, choć i w tej historii góra nie przyszła do Mahometa, tylko jak zawsze odwrotnie, a poza tym był to Mahomet z bronią masznową, co w kulturze dżihadu stało się niemiłą normą.

         Wróćmy jednak do satyrycznego bohomazu z okładki, który nie atakuje islamu tylko chrześcijaństwo. I teraz wyobraźmy sobie, że pod siedzibą pisma zatrzymuje się samochód, wychodzą z niego dwaj zamaskowani faceci z kałachami, wbiegaja do budynku i z okrzykiem na ustach: ,,Jezus jest Synem Bożym”, dokonują rzezi…

         Ależ tak, wiem przecież, że to nie my katolicy trwamy mentalnie w świecie religijnych wojen i nie zapożyczyliśmy z narzucanej nam przez posiadaczy wariackich papierów idei multkulti pomysłu na robienie kęsim innowiercom. Dobrze, ja to wszystko rozumiem, ale mimo to prześledźmy ten czarny scenariusz. I pomyślmy, czy wtedy Francja, a wraz z nią świat też jednoczyłyby się wokół defensywnego hasła Je suis Charlie oraz obrony wolności wypowiedzi, bez zająknięcia się choćby słowem o zbrodni barbarzyńsko wojującego katolicyzmu? Czy brutalnie i konsekwentnie nie podjęto by propagandowej kampanii przeciwko papistom, przeniesionej następnie, już urzędowo, w obszar powszechnej edukacji? I zaręczam, że nie publikowano by zdjęć księży modlących się za ofiary przemocy dokonanej przez współwyznawców, żeby ostudzić gniew, bo po co, skoro właśnie chodziłoby o ukierunkowanie tego gniewu - jak w przypadku pedofilii wśród duchowieństwa.

          W życiu podobnie jak na froncie należy bacznie obserwować kto i skąd do nas strzela, by umieć go zlokalizować, nazwać i zniszczyć - inaczej zawsze będziemy tylko celem. Tak samo jak pod żadnym pozorem nie wolno kierować się zakłocającymi instytnkt samozachowawczy kryteriami - w tym ani polityczną poprawnoścą, ani polityczną nagonką.

         I nauczmy się, że naszym wrogiem nie jest pojedyńczy muzułmanin oznaczony co do gatunku jako terrorysta, tylko idea, która ten terroryzm kreuje, kreuje ICH. Dlatego nie bądźmy tłumem bezmyślnych Charlich, klonowanych modą masowych imprez, kiedy trzeba wreszcie dokładnie ukierunkować i uwagę, i gniew. Czyli tak jak robią to ONI.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka