Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
900
BLOG

Refleks Świrskiego

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Społeczeństwo Obserwuj notkę 34

         Kilka dni temu film ,,Ida” w reżyserii Pawła Pawlikowskiego otrzymał w Madrycie nagrodę Goya, przyznawaną dla najlepszego obrazu europejskiego przez Hiszpańską Akademię Sztuki Filmowej, a z kolei wczoraj zdobył kolejną – tytuł najlepszego filmu nieanglojęzycznego, nadany przez Brytyjską Akademię Sztuk Filmowych i Telewizyjnych. Na pewno poprawiło to humor Pawlikowskiemu po rozczarowaniu, jakiego doznał przegrywając Złoty Glob w rywalizacji z rosyjskim ,,Lewiatanem” Andrieja Zwiagincewa. Tu ciekawostka, bo wspomniany zawód Pawlikowski okazał w formie, jaka charakterologicznie nieco go wyszmelcowała, ubierając we wdzianko nabzdyczonego i sarkastycznego eurosnoba, wyzłośliwiającego się w telewizyjnym wywiadzie nad nieakceptowaną przez niego innością amerykańskiej kultury. Ech, kuda jej tam do statecznej, intelektualnej Europy, w której bolszewicka sądowa zabójczyni o jedynie słusznych rodowych korzeniach korzysta z gościny i honorów brytyjskich elit i ochrony rządu Jej Królewskiej Mości? Poczekajmy tylko, czy mu nosek nie zbrązowieje podczas dziękczynnych wygibasów wobec członków Akademii Filmowej, jeśli otrzyma symbolizującego w jego pojęciu kulturowy jarmark Oscara.

         Ale je nie o Pawlikowskim chciałem pisać, ale o pewnym dziwnym zjawisku. Otóż ,,Ida” gości na ekranach polskich kin już od dobrych kilku miesięcy. W tym samym czasie trwa jej propagandowy, polityczno-poprawny i zwycięski  pochód przez festiwale europejskie, na których łyka większość nagród, a na największym portalu filmowym w USA, jakim jest Netflix, zagościła już ponad miesiąc temu. I oto 16 stycznia niejaki Maciej Świrski, Prezes Zarządu czegoś tam, co dumnie nazywa się: Fundacja Reduta Dobrego Imienia – Polska Liga przeciw Zniesławieniom, wysyła do Agnieszki Odorowicz, Dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, petycję. A w niej domaga się zamieszczenia w czołówce filmu dodatkowych informacji, zawartych w pięciu punktach, dotyczących okresu okupacji w Polsce, który w sposób mocno wykoślawiony przewija się w obrazie Pawlikowskiego. Konkretnie zaś chodzi o wiadomości niegdyś szkolne, dziś bardziej znane ekspertom akademickim, i też nie wszyskim, bo raczej tym dobrej woli, że to nie my, Polacy, mordowaliśmy Żydów, ale Niemcy. Przy okazji więc nie tylko zdezorientowani kłamliwą propagandą widzowie, ale i sam reżyser mogliby się czegoś nauczyć – czegoś prawdziwszego od wiedzy pozyskiwanej przez niego z rozmów z Heleną Wolińską-Brus, prowadzonych w zaciszu akademickiego osiedla w Oxfordzie.

         Czyli co, wszystko w porządku, szafa gra i buczy, tak? Prezes napisał, pani dyrektor przeczytała. On odfajkował, ona oleje i w porządku. Bo póki co, Reduta Dobrego Imienia nie informuje o reakcji Instytutu, a rozdanie Oscarów tuż, tuż. Najważniejsze jednak, że jakaś akcja była.

         Otóż nie, wręcz przeciwnie – jest do dupy, czyli typowo po polsku. I nawet nie dlatego, że ,,wysiłek” Świrskiego okaże się na pewno syzyfowy, tylko dlatego, że reakcja Reduty nastąpiła dopiero po czterech miesiącach od czasu pokazu festiwalowego w Gdyni i zdobyciu tam przez ,,Idę” Złotych Lwów, czyli mówiąc zgryźliwie, niemal rychło w czas. Zamiast ruszyć z akcją na samym początku ropowszechniania filmu w kraju, czyli w październiku i przed  festiwalowymi pokazami na świecie, Świrski czekał widocznie na nominację do Oscarów, albo czort wie na co, choć na pewno nie na szerzenie złej opinii o Polakach – o to nikt go nie może posądzić. W każdym razie poinformowanie przez niego społeczeństwa o przekazanym Odorowicz piśmie, co nastąpiło w trakcie jednej z internetowych relacji z Klubu Ronina, a zatem w publicystyce niszowej, miało w sobie coś z tupetu samozadowlonego działacza, który nie wyczuwa własnej niedoskonałości.

         Łagodząc osąd, można domniemywać, że Świrski namiętnie gra w szachy i stąd u niego ten opóźniony refleks, ale spowolnienie reakcji o cztery miesiące to już jednak drobna przesada – nawet jak na szachistę. Chyba że pan prezes uważa, iż zwłoka wynosząca kwartał z hakiem wciąż sytuuje jego reakcję na poczatku zaistnienia problemu.

         Jedno, o co się teraz martwię, to to, czy Świrski nie jest przypadkiem lekarzem. Gdyby nie daj Bóg tak było, mogłoby się okazać, że przejawia tendencję rozpoczynania leczenia ludzi, gdy ci są już w stanie agonalnym, choć zgłosili się do niego z pierwszymi symptomami choroby. I jakby na domiar złego, reklamując się na blogu, pisze, że ,,wie swoje”, a tacy  są niereformowalni.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo