Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
2269
BLOG

Oscary w toalecie. Przyczynek do dyskusji o…

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Społeczeństwo Obserwuj notkę 76

        Moi nieliczni, ale myślący goście, co sobie chwalę, oraz kilku odwiedzających blog osobników refleksyjnie dziwnych, rzekłbym nawet - o ile przyjąć pewne ogólnie obowiązujące normy -  iż nieprzystających, no więc wszyscy oni muszą odczuwać niekiedy zawód spowodowany tym, że poświęcam czas sprawom marginalnym, niemającym znaczenia dla bytu państwa, o którym decyduje wielka polityka. Ta na poziomie parlamentu, prezydenta, premiera, koalicji, opozycji, a nawet z wolna obumierającego świńskiego ryja Janusza Palikota lub maszerującego z nim w niesławie człowieka bez ryja - Andrzeja Rozenka. I jest to poniekąd prawda, bo to ci wielcy gracze, gabarytami proporcjonalni do poziomu polskiej prowincji, ostatecznie kreują stan kraju takim, jaki on aktualnie jest. Znaczy nieuleczalnym. A mówiąc inaczej – takim, jaki niepoprawnie optymistyczna część z nas chciałaby jeszcze zmienić, natomiast druga część, żerując na nim, podtrzymać.

         Nie dziwi więc, że w mediach, podobnie jak w blogosferze, trwa wyścig powagi tematów, górnolotnych przemyśleń i słów-kluczy odpowiadających randze zbliżających się wydarzeń. Albo, co też w stałej modzie, ważnych ustaleń po raz setny ukazujących nowe, jakże odkrywcze spojrzenie na dopadającą nas mackami następstw przeszłość. Dlatego nie zaskakują, a jedynie przymulają nudą setne i dwusetne opisy zalet i wad dwóch głównych kandydatów do prezydenckiego urzędu, ewentualnie tysięczna analiza smoleńskich wypadków, jaka w wersji beczki, półbeczki lub ćwierćbeczki, z trotylem lub bez, ze sztuczną lub prawdziwą mgłą, z Błasikiem lub nie w kokpicie, ma coś udowodnić lub przeciwnie – obalić. I gdy inni prężą muskuły w sprawach życia i śmierci, ja, niczym jakiś fiu bździu, piszę o Oscarach widzianych z perspektywy toalety, o jakiejś mało znaczącej Wasiak, o potrąconym łosiu lub zmarłej niedawno aktorce Annie Przybylskiej. Aż wstyd, do diabła, czytać. Bo gdy tam larum grają, na koń wsiadać każą, ja zanieczyszczam umysły ,,Idą” albo pełną dramatyzmu wypowiedzią Tomasza Rożka. Czy to ma sens? Ależ skąd, przecież niepoważny typ z tego Gozdawy.

         Czyżby? Ktoś, kto stara się w moich felietonach dostrzec wyłącznie ich literalny sens, ten błądzi i lepiej niech ich nie czyta. Bo czy tak naprawdę zajmuje mnie w formie sensacji sprawa dwóch naszych aktorek, które przesiusiały i przepiły winkiem najważniejszy dzień swojego artystycznego życia? Nie, mam je gdzieś, co mnie one obchodzą? Tym, co naprawdę mnie interesuje, jest fakt, że swoim zachowaniem obniżyły rangę tego wydarzenia w historii polskiej kinematografii. Ale przede wszystkim, że obnażyły to istotne coś, czym w skali społecznej trąca polska dyplomowa inteligencja – głupotę, brak odpowiedzialności, zupełne niezrozumienie własnej roli w danym czasie i miejscu, brak solidarności społecznej i tę dziwną polską fanfaronadę, tę w rozpowszechnionym stylu według owsiakowego wzorca: ,,jestem ponad wszelkim obowiązkiem, pocałujcie mnie w dupę, robię to, co mi się podoba”.         

        O tym pisałem i w tym zwierciadełku powinniśmy się dokładniej sobie przyjrzeć, bo miliony takich małych lusterek składają się na jedno olbrzymie lustro, przekazujące odbicie obrazu kraju. Podobnie, gdy niegdyś opisywałem spotkanie z Leszkiem Czarneckim, zorganizowane przez polskich studentów z Harvard Club of Poland na jednej z najlepszych uczelni świata. Czy wtedy przykuł moją uwagę polski miliarder? Nie, zajmował mnie decydujący o losach kraju stan umysów i moralności jego przyszłych elit, jakie w Czarneckim dostrzegają miliardera, a nie dawnego współpracownika SB, który kiedyś sprzedawał bezpiece wiedzę o ich rodzicach, wujkach i znajomych. Albo gdy opowiadałem o łosiu - czy naprawdę przejął mnie los samego zwierzęcia? Jasne, też, przykra sprawa. Jednak głównie przeraził mnie poziom urzędowej znieczulicy, administracyjnego bałaganu, polskiego wisimitostwa i wciąż stosowanej na różnych szczeblach zarządzania, w ramach ucieczki przed konsekwencjami, metodzie spychania odpowiedzialnośći. Tak samo w notce, w której pisałem o Przybylskiej, tak naprawdę nie jej śmierć przykuła moją uwagę, ale łatwość z jaką media potrafiły zająć umysły milionów ludzi sprawą zupełnie dla ich życia nieistotną. Zaraz, ludzi czy motłochu? A jeśli po wiekszej części motłochu, w tym wykształciuchów, to według czyich kryteriów ważności odczuwanych potrzeb i preferencji zainteresowań przychodzi nam wszystkim żyć?

         Dlatego pisanie o tym, jak nieortograficzny jest obecny prezydent i jakie popełnia gafy, przynosi odwrotny skutek. Bo dla motłochu to swojak, taki brat łata. I choć może oficjalnie nie wypada popierać niedouka, to już nieoficjlanie, za kotarą, postawi się przy nim krzyżyk w wyrazie akceptacji już nie Komorowskiego, ale samego siebie – podobnie niedoedukowanego i w analogicznych sytuacjach zachowującego się równolegle ni pricziom.

         Postarajmy się ująć to wszystko skrótowo, ale bardziej przekonywująco. Oto gdy zmarł Zbigniew Religa, media ustaliły, że lekarzom nie udało się go uratować. A ja powiadam wam: nie lekarzom, ale to jemu nie udało się uratować siebie, gdy kilkadziesiąt lat wcześniej nie zerwał z papierosowym nałogiem. I ja o tym właśnie piszę, nie o lekarzach, tych różnej maści wyborczych kandydatach-zbawcach, ale o tym, co niepozorne, łatwo umykające uwadze, bo upowszechnione niemal do granic pandemii, drzemie w nas.

         Pomyślcie, czy gdbyśmy byli inni – mądrzejsi, bardziej odpowiedzialni, lojalni, solidarni i obowiązkowi, wtedy też pozwolilibyśmy doprowadzić kraj do aktualnej kondycji? I czy w ogóle istniałby temat ,,rywalizacji” Andrzeja Dudy z jakimś Komorowskim? Nie, istniałby temat rywalizacji Dudy z innym Dudą - człowiekiem reprezentującym w części podobne wartości, choć już zapewne inny sposób podejścia do nich oraz ten sam poziom intelektualny. Albo wyższy. Ale nigdy niższy.

         I zrozumienie tych spraw można odnaleźć właśnie na korytarzu i w toalecie oscarowego Dolby Theatre, gdzie przypieczętowano od lat obowiązujące w Polsce standardy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo