Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
2070
BLOG

Przypadkowa szczerość Ewy Błasik

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Rozmaitości Obserwuj notkę 138

 

         Dwa dni temu, w dniu 8 kwietnia, w konferencji rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej wzięła udział Ewa Błasik, wdowa po tragicznie zmarłym dowódcy Sił Powietrznych RP Andrzeju Błasiku. Uściślając zaś co poniektórym tę informację, w jakiej ich zdaniem, w zgodzie z nowomodą,  zabrakło pewnego ważnego elementu, dodaję: wdowa po świętej pamięciu generale brygady, uściślając natomiast sobie  - po prostu wdowa po generale brygady.

         No więc Ewa Błasik w trakcie swojego dość długiego wystąpienia broniła pamięci męża, którego antypolska prokuratura i antypolskie media za wszelka cenę starają się ,,wepchnąć” do kabiny pilotów Tupolewa, a tym samym postawić mu zarzut oddziaływania na ich decyzje. To z kolei powoduje, że publika, i tak już wystarczająco durna sama z siebie, a dodatkowo skołatana myślowo sprzecznymi w zależności od kierunku ich dopływu niusami, stanem pogody, kondycją ducha i marką wypitego ostatnio piwa, przerzuca się z trotylu na naciski i z nacisków na trotyl, szukając w nich przyczyny katastrofy. A to potwierdza tylko fakt, jak wahliwe sondażowo bywają oceny tego, co w Smoleńsku naprawdę się wydarzyło.

         Mnie jednak zaintersowało zupełnie coś innego, to znaczy przypadkowa szczerość pani generałowej, o którą sama by się nie potknęła, gdyby czuwała nad narosłymi w niej emocjami oraz przyjętą linią obrony  męża. Ale prześledźmy to sami.

         We fragmencie jej wystapienia, zaczynającym się w 6 minucie, 25 sekundzie nagrania, mówi, co następuje:

         ,,Mój mąż po słynnym locie 12 sierpnia 2008 roku do Gruzji… Wiecie państwo, że major Grzegorz Pietruczuk odmówił lądowania w Tibilisi śp. panu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Kiedy wylądował w Tibilisi ( błąd: powinno być w Warszawie ), wtedy udał się do Dowództwa Sił Powietrznych, do gabinetu mojego męża i mój mąż z całą stanowczością pochwalił za zachowanie majora Pietruczuka. Pochwalił go nie tylko w swoim imieniu, ale i imieniu sił powietrznych.”

         No a teraz drugi frament, zaczynający się w nagraniu od 8 minuty i 10 sekundy:

         ,,Ręczę wam tutaj swoją osobą, że mój Andrzej całym życiem stawał w obronie swoich lotników, poszedłby za nimi dosłownie w ogień. Niezależnie od opcji bardzo bronił przed politykami, często bezmyślnymi politykami, którzy próbowali ustawiać pilotów, ingerować w ich działania.”

         Tu sprytny dziennikarz powinien zapytać Ewę Błasik, czy naciskając na wtedy jeszcze kapitana Grzegorza Pietruczuka, by ten lądował w Tibilisi, Lech Kaczyński okazał się jej zdaniem bezmyślnym politykiem, póbującym ingerować w działania pilotów. Niestety, pytań nie przewidziano, a szkoda, bo trudno nie ulec wrażeniu, że pani Ewa właśnie gruzińską eskapadę polskiego prezydenta miała na myśli, podobnie jak nic innego nie przyjdzie do głowy przeciętnemu odbiorcy jej słów.

         I tu ktoś zastanowi się może, co naprawdę z tego wynika. Ano właśnie. Otóż po pierwsze wynika to, że warto wsłuchać się w nawet żałosne niekiedy panegiryki, by dowiedzieć się z nich czegoś wiecej, czegoś, co jest naprawdę intersujące, i co burzy sztampę nie wiedzieć czemu uznanych za trafne opinii o znanych osobach i ich czynach. A po drugie, i to chyba najważniejsze, że niektórych ludzi łączy ze sobą tak mało, jak zaledwie wspólna śmierć. Natomiast reszta bywa już tylko dopowiedzianą nam lub dopowiedzianą sobie tragifarsą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości