Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
1584
BLOG

Słów kilka o Zabłockich

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Polityka Obserwuj notkę 58

       Na pewno każdy z Was, drodzy Czytelnicy, zadaje sobie pytanie, dlaczego w Polsce niemal wszystko, czego się człowiek dotknie, jest do… No więc nie, nie jest, choć zaiste jest, jednak nie wypada tego tak otwarcie określić, zatem mówiąc kolokwialnie – nie klei się. Tak jedno z drugim, na poczekaniu albo w procesach długofalowych, a głównie idea z jej realizacją, choć już w założeniu sama idea też jest na ogół do bani. No na przykład chcieliśmy zbudować demokrację, a wyszła z tego III Rzeczpospolita. Istny żart historii. Oto twór, w którym łapiący złodzieja nie tylko że jest karany za wykonywanie służbowych obowiązków, to karany surowiej, niż dotknęło to sprawcę kradzieży. Ba, znacznie surowiej, niż życzyłby sobie prokurator. Proszę wstać, zawisły kat idzie! – tak powinno się anonsować obecnie sędziego. Znaczy nadeszło nowe, które odwróciło bieguny zła i dobra przy aprobacie motłochu. To dzięki temu zapiszemy się w historii wymiaru sprawiedliwości chichotem potomnych.

         Podobnych reakcji należy oczekiwać w dziedzinie wyborów, choć smutnym faktem jest, że nie udało się nam jeszcze policzyć głosów tak, by tych nieważnych, oddanych rzecz jasna na opozycję, było więcej niż ważnych oddanych na koalicję, ale dla chcącego nic trudnego, zatem wszystko jeszcze przed nami.

         Również w zakresie zainteresowania publicznymi pieniędzmi, a więc naszymi, należymy do narodów wybranych, tylko trochę inaczej. Za skradzione 10 złotych z naszego portfela bylibyśmy w stanie zabić, natomiast już milion skradziony z kasy państwa mało nas interesuje, by nie powiedzieć, że w ogóle. To znaczy wtedy w ogóle, o ile sami nie mielibyśmy okazji go ukraść, zupełnie samodzielnie, bez namowy i organizacji działań ze strony państwa, co wyrabia nam markę społeczeństwa obywatelskiego. Oto na przykład przy budowie polskich dróg zbankrutowały setki niewypłaconych przez państwo firm, a nikt nie zapytał, gdzie podziały się pieniądze, które były, a których plajtujące firmy nie otrzymały, choć wywiązywały się z umów? Ale czy to ważne? A gdzie tam! Najważniejsze dla Polaków były korki przy autostradowych bramkach. Po co mają się dopytywać o to, jak państwo w osobach urzędników okrada ich ze wspólnych pieniędzy, skoro sami okradają to państwo na podatkach, na sumę 20 mld złotych rocznie. I tak, jak kruk krukowi oka nie wykole, podobnie złodziej, z szacunku choćby dla fachu, drugiego złodzieja za rękę nie złapie. Po co, skoro to swojak. A na dodatek kradnie miliardy. Panowie, kapelusze z głów, oto geniusz!

         Albo czy ktoś w normalnym kraju zakupiłby superszybkie pociągi, które na tamtejszych torach osiągną przeciętnie zaledwie 60 % swojej maksymalnej prędkości, nie mając szansy do czasu przebudowy torów stać się kolejami szybkobieżnymi? Nie, zacząłby od modernizacji linii, ewentualnie wybrał pociągi znacznie tańsze, których osiągi odpowiadałyby stanowi magistrali. I co na to organy ścigania? Nic. Ich zainteresowanie oraz uwaga publiki skupiły się na zegarku ministra transportu, wartego kilkanaście tysięcy, które to grosze przysłoniły wartość bzdurnej inwestycji, kosztującej państwo polskie 2.7 mld złotych.

         Albo nasz kochana armia, której pancerne jednostki skupione są pod granicą niemiecką, choć Niemcy, tak jak i my, należą do NATO. Można zatem przyjąć, że plany strategów zakładaja oddanie wiekszości terenów kraju, bo zanim rozwiną się nasze skromne pancerne związki, Rosjanie będą przekraczać linię Wisły. Zatem Niemcy po to dali nam Leopardy, byśmy od wschodu bronili ich granicy. A żeby bronić jej lepiej, zakupiliśmy ostatnio za sumę ćwierć miliarada dolarów 40 pocisków manewrujących JASSM. Pocisk przeznaczony jest do niszczenia celów punktowych, ma zasięg 370 km i przenosi konwencjonalną głowicę o masie 500 kg. Co to oznacza w praktyce w konflikcie z takim gigantem jak Rosja? Nic nie oznacza, zupełnie, ale zwiększa wiarę polskich sztabowców, że czego jak czego, ale guzika ruskim nie oddamy. Za to rynek zbytu na amerykańskie cacka, z których niejedno nie wiedzieć czemu ma służyć w poskich realich - i  owszem. Bo to trochę tak, jak zakup kompletu złotych sztućców na jedną osobę, gdy ma się w domu połamane widelce, pogięte łyżki i tępe noże.

         Czy opisane wyżej przypadki odbiją się kiedyś chichotem pokoleń? Na pewno, podobnie jak naszym kwitujemy interes polskiego biznesmena, a przy tym przygłupa, pazerniaka i cwaniaczka Cypriana Zabłockiego, jaki ten chciał zrobić na mydle. I choć historia przejawia ciągoty, by się zakłamać, czyniąc z niego patriotę, który nie chciał wspierać cłem wrogich Prus, to tak naprawdę nic poza głupotą i chciwością w jego poczynaniach nie znajdziemy.

         Ale czy Polska ma jakieś osiągnięcia, sukcesy tak pożądane przez elity władzy? Polska spóźniona cywilizacyjnie 150 lat z metrem, blisko 100 lat z autostradami i lata świetlne ze służbą zdrowia? A tak, a tak, III RP dała narodowi ogródki piwne, nauczyła pić cappuccino zamiast plujki, wyzwoliła w ludziach korupcyjną przedsiębiorczość, wniosła gender, nauczyła kochać pederastów, choć tylko przez innych pederastów, co oznacza nadal drobne cywilizacyjne zapoźnienie, niemniej postęp jest odczuwalny. Poza tym wyładnieliśmy urbanizacyjnie  - za unijne i pożyczone, nauczyliśmy się być nowocześni w polu i zagrodzie u niemieckiego bauera, a londyński zmywak stał się znakiem firmowym ambicji polskiego emigranta.

         No dobrze, ale dlaczego tak jest? Czy winne są skorumpowane elity, czy złodziejski gen, który zagnieździł się w Polakach, ewentualnie brak solidarności społecznej? A może niedobór instynktu samozachowawczego, czy wreszcie lęk przed machiną państwa, czyli systemu, z którego wyzwalał nas kiedyś Jan Paweł II? Być może wszystko cuzamen do kupy, ale dziś chcialbym zatrzymać się nad jednym, nad poziomem tych, którzy nami rządzą. Mało tego – tych, którzy zarządzają naszym losem, reprezentując nas w Unii. I nie tylko o szefa Rady Europejskiej mi chodzi, bo Tusk, choć unika wykonywania obowiązków z powodu nieznajomości języka, to przynajmniej w swoim ojczystym potrafił się wypowiedzieć. Rzadko celnie, jeszcze rzadziej twórczo, w ogóle inspirująco, ale chociaż zrozumiale. A tu oto jest fragment wypowiedzi Elżbiety Bieńkowskiej, osoby ważnej, nawet bardzo, która stara się przekazać myśl, walcząc z niedoborem słownictwa i logiki. Byłej minister, wicepremier i obecnie Europejskiej Komisarz.

         ,,Czy zmieniłam zdanie o administracji? Ja zawsze bardzo doceniam dobrych pracowników, więc dobrych pracowników zawsze doceniam. Ponieważ ode mnie zależy ich praca. Znaczy, od nich zależy moja praca. Ode mnie też zależy moja praca, ale od nich zależy moja praca i ocena mojej pracy.”

 

         Dobre, co? Jedzie umysłową malizną, że hej! Ale zaraz, z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie, bo to Wy przekazaliście jej mandat sprawowania władzy, choć nigdy nie dalibyście objąć stanowiska księgowej w swoim biznesie. A tam ksiegowej, jako sprzątaczka irytowałaby was głupotą. Zresztą nie tylko jej byście nie zatrudnili, ale i innych matołów i drobnych chciwców zarzadzających państwem, którym zbiorczo na imię Zabłocki.

         - Przepraszam, nie dosłyszałem, jak pani godność, pani premier? Zabłocka? A pani, pani minister? Aha, też Zabłocka, no proszę. A pan Marszałek? Oczywiście, że Zabłocki, rozumiem. Dobrze, to może pan poseł? Co, też? O, pan prezydent się zbliża. No on to już wykapany Zablocki, więc i pytać nawet nie warto.

         Boże, istna klęska urodzaju!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka