Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
2070
BLOG

Harleyowi przebierańcy z kraju matrioszek

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Polityka Obserwuj notkę 137

          Harley-Davidson nie jest motocyklem moich marzeń, choć zaliczał się do nich kiedyś. Tak, dawno temu, gdy byłem szczeniakiem i wracając z ogólniaka przechodziłem obok samochodowego warsztatu,  na którego podwórku walała się rama na kołach z rozszabrowanym silnikiem tego niby-cacka. Wtedy tak, moje marzenia dostawały niezłego kopa, doładowywane zapamiętanymi scenami z filmu ,,The Wild One”. Zresztą nie tyle Harley był wtedy ważny, ile w ogóle fakt kontaktu z produktem amerykańskim, wnoszącym sobą w ponury obraz przaśnego socjalizmu magię kolorowego, bogatego i zaawansowanego technologicznie wolnego świata.

         Tyle wspomnienia. Dziś, choć już nie muszę ,,lizać” zużytych resztek przez druciane ogrodzenie, i stać mnie na kupno nowego egzemplarza, nawet nie biorę pod uwagę takiej ewentualności. I wcale nie dlatego, że jest to na swój sposób motocykl amerykańsko-rustykalny, dostosowany głównie do specyficznych gustów, będących poza sferą mojej estetyki,  konstrukcyjnie lekko zapóźniony, poza kilkoma modelami brzydki, a na dodatek lubi się psuć, co kłóci się z jego ceną. Nie, mówiąc wprost wszystko rozbija się o mordy i styl. Jakie mordy? Ano mordy właścicieli i sposób ich noszenia się. Bo jak patrzę na te w większości brodate ryje, jakieś takie zawsze pełne arogancji, a nawet agresji, na te zwisające kałduny wypchane hamburgerami i majonezem, tanim burbonem i piwskiem marki piwsko, na te czarne frędzlowato-gwoździate skórzane kurtki i ciężkie buciory, to zawsze robi mi się źle, że zawitałem spojrzeniem do tego obcego mi świata. Oczywiście nie oznacza to, że harleyowcy lubią zaczepić, obrzucić mięsem lub pobić – co to, to nie. Po prostu zewnętrznie mi nie podchodzą – jak z jakichś nieustalonych powodów nie podchodzi mi facet w kiecce, baba z brodą, polski impertynent i przy tym snob, gdy nie daj Boże przemówi lub głoszący swe poglądy lewak, i to bez względu na jego aparycję.

         Ale dlaczego o tym piszę? Aha, już wiem. No więc mamy nowy temat, na którym można się medialnie poślizgać nawet kilka dni, a chodzi o ewentualny przejazd przez terytorium Polski rosyjskiego, szowinistycznego gangu motocyklowego ,,Nocne Wilki”, czyli ruskich harleyowców do zadań specjalnych. Co ciekawe, do przekroczenia granicy gangu pozostało niemal dwa tygodnie, a atmosfera wzajemnej wrogośći jest już dobrze podgrzewana na inernetowych i gazetowych fajerach. Oczywiście rozumiem, że ociekający polityczną amatorszczyzną bloger czy inny impulsywny dupek może nawoływać do zakazania przejazdu, do blokad, a nawet ataków na Rosjan, w czym zabiera chleb moskiewskim trollom, wyręczając ich w propagowaniu wzajemnej nienawiści i prowokowaniu zajść. No a przecież o to chodzi Putinowi. Ale żeby rzekomo doświadczony dyplomata, były wiceminister spraw zagranicznych i poseł do Parlamentu Europejskiego Paweł Kowal popisywał się podobnymi bzdurami, wzywając do wydania zakazu przejazdu Rosjanom, to znaczy, że źle się dzieje w państwie polskim. Jego zdaniem, akcja Wilków to ,,symboliczna przemoc, od której zaczyna się przemoc na poważnie”. Ciekawe, gdzie nasz wytrawny inaczej polityk, taki tym razem nie na poważnie, a na jaja, dostrzegł tę symoliczną przemoc? Bo że akcję propagandową, to jak najbardziej, ale przemoc? Kowal gra tak, jakby go zaprogramował rosyjski prezydent, dążący do pogorszenia relacji pomiedzy obu krajami i nakręcenia spirali wzajemnych animozji. Można więc wysnuć wniosek, że pieniądze zainwestowane w Pawła Kowala, w jego dyplomatyczną edukację i nabywanie doświadczenia na europejskich salonach, były pieniędzmi wyrzuconymi w… No tak, w garnek z bigosem, bo jak wiadomo gotowanie to pasja pana Pawła, na której chyba powinien poprzestać. I dla własnego dobra, i dobra nas wszystkich.

         Wracając zaś do rosyjskich harleyowców, to niech sobie jadą dokąd chcą i ile razy chcą przez polskie ziemie. Byle nie prowokowali i nie kradli. No i oczywiście nie byli okradani, bo nam też w tej branży nic nie brakuje. A że propagują, że agitują? A niech sobie propagują - kto coś z tej propagandy od nich kupi? Wolne żarty.

         Zresztą pomyślmy… Co? A rozumiem, ciężko. W porządku, ale chwilę chociaż, dobrze? Spokojnie i relaksująco.

         No więc pomyślmy, co to za rosyjska szowinistyczna organizacja, te ,,Nocne Wilki”, powtarzam: szowinistyczna, która całkowicie recypowała subkuturę harleyowców z USA - głównego wroga nacjonalistycznej Rosji? Tylko zakazane mordy mają własne, bo tych nigdy tam nie brakowało, ale  motocykle, chusty, nabijane gwoździami kurtki, buciory, tatuaże – wszystko to rodem z Ameryki, która im śmierdzi, a mimo to nażerają się nią cywilizacyjnie. Kto? Ha, śmiechu warte - rosyjscy szowiniści. A dlaczego? Bo sami nie umieli stworzyć subkultury, jaka byłaby powszechnie rozpoznawalna i czytelna, a poza tym nie potrafiliby skonstruować motocykla, który dojechałby z Moskwy do Berlina bez defektu.

         Jeśli więc już zawitają do Polski ci rosyjscy szowiniśći w amerykańskim stylu, po prostu zlekceważmy ich albo przywitajmy zgryźliwym chichotem, bo tak naprawdę są żenująco śmieszni i biedni ci przebierańcy. Tak biedni, w sensie ogólnoludzkim, że aż żal tyłek ściska.

         Natomiast swoich, witających ich chlebem i solą, dla przykładu ogólmy na łyso. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka