Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
779
BLOG

Autoportret z gębą

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Polityka Obserwuj notkę 25

          Na marginesie sprawy Jamesa Comey’a przyszło mi do głowy, czy aby ten dobry człowiek, rodak swoich zacnych krajan, w tym i bandytów z IRA – i niech mi ktoś powie, że błądzę - nie miał podstaw do oskarżenia rzuconego w twarz Polakom. Oskarżenia, z którego zresztą dość zręcznie się wycofał, dokonując publicznej wykładni swojej wypowiedzi. Otóż amerykańskiemu oficjelowi nie chodziło rzekomo o to, że Polacy byli odpowiedzialni za Holokaust jako naród współdziałający w eksterminacji Żydów, tylko jako jego pewni przedstawiciele. No na przykład szmalcownicy, którzy – co jest bezdyskusyjne - nie otrzymując okupu wydawali Żydów, ale – i to również należy podkreślić - za co byli karani śmiercią z rozkazu podziemnego państwa. Albo antysemici, ludzie często bogobojni, którzy ze zwykłej złości, zawiści i pielęgnowanej niekiedy pokoleniowo etnicznej i religijnej wrogości, a czasem kierowani również rządzą zysku, denuncjowali ukrywających sie Żydów okupacyjnym władzom. Czy jest to faktem? Jest. A czy chcemy polemizować z faktami? Nie, bo to ogłupiająca strata czasu.

         Oczywiście wiadomo powszechnie również i to, że w latach okupacji to Polacy uratowali najwięcej Żydów w stosunku do innych podbitych krajów, działając przy tym w warunkach nieporównywalnie surowszej odpowiedzialności za niepodporządkowanie się normom barbarzyńskiego prawa, jakie dla nas były szczególnie okrutne. A zatem określenie ich postawy mianem bezprzykładnej odwagi, będącej praktycznym urzeczywistnieniem głębokiego humanizmu, absolutnie nie jest przesadne.

          Tylko czy ten heroizm pozwala nam zapomnieć o sprawach przypomnianych przez Comeya? Nie, nie w wersji oskarżającej wszystkich Polaków, rzecz jasna, która była dość pogmatwana i trafiła na przeczulono-obrażalski grunt, ale w tej już po dokonaniu przez autora korekty? Otóż pozwala jako narodowi, bo zjawisko współpracy z Niemcami nie przyjęło charakteru masowego i nie było firmowane przez kalaborujące z nimi władze, zatem nie ciąży na nas jako nacji wina za tamte lata. Tak samo jak nie wszyscy rodacy Comeya zaliczają się do bezwględnych terrorystów podkładających bomby Bogu ducha winnym zjadaczom chleba. Nie, chodzi o to, byśmy nie zapomnieli jako ludzie - czyli jak ci często dobrzy, wierzący i z pozoru nawet moralni, którzy w ekstremalnych warunkach potrafili sobie narzucić normy zła i zdehumanizować się do reszty. A więc w tym sensie, w jakim ujął to Comey właśnie, choć szkoda, że tak bardzo niezręcznie, jeśli nawet nie dyspozycyjnie, i dopiero w drugiej odsłonie.

         Jednak moje pytanie, jakie dziś zamierzam postawić większości Polaków, brzmi: - Czy szef FBI James Comey teoretycznie miał jednak prawo do takich stwierdzeń, jakimi zaszokował w pierwszej wersji swojego wystapienia, opublikowanej w ,,The Washington Post”?

         Otóż jak najbardziej miał. A kto mu na to zezwolił? Wy, Polacy, daliście mu to prawo. Bo to Wy przez 25 lat demokracji, systemu, który pozwala żyć i żerować hienom na lękach płochych saren, daliście carte blanche polskojęzycznym mediom – ich w pełni dyspozycyjnym dziennikarzom, publicystom i załganym autorytetom -  by zawstydzać Was winami czynów niepopełnionych. To oni przez ćwierćwiecze krzyczeli Wam prosto w twarz nagłówkami kłamstw i historycznej manipulacji o współodpowiedzialności za zbrodnie Holocaustu, o antysemickich akowcach dokonujących mordów na Żydach, o zdziczałych polskich chłopach z okrwawionymi siekierami, o powojennych pogromach. I czy to nie oni kazali się Wam wstydzić grzechu zaniechania, choć nie dodawali, że zaniechania pod lufą karabinu maszynowego? A wszystko to przedstawione jako zjawiska o charakterze społecznym, narodowym, a nie jednostkowym, czym w rzeczywistyości były, zdarzające się - zwłaszcza w czasach wojny wyzwalającej odczłowieczenie - we wszystkich krajach. Comey wam przeszkadza? Kim jesteście i za kogo się macie Wy, którzy pozwoliliście zastraszyć podważoną naukowo w warstwie historycznej książczyną ,,swoich” polityków i zmusić ich do publicznej, narodowej ekspiacji na oczach świata, w tym w waszym imieniu, czym zepsuli wizerunek Polski na dziesięciolecia? Albo czy mieliście jakąś oficjalną pretensję do typka, który będąc Waszym prezydentem, w rocznicę wydarzeń w Jedwabnem stwierdził, iż naród musi zrozumieć, że był także sprawcą? Nie, bo jeszcze do niedawna motłoch obadarzał go 72-procentowym zaufaniem, a dziś nadal niemal połowa widzi w nim głowę państwa kolejnej kadencji i na własne upodlenie dokona ponownego wyboru. Jak, pomyślcie, jak ten człowiek ma Was bronić przed oskarżeniami, skoro oskarża o to samo własny naród? Włączcie sobie wreszcie dopływ prądu do zwojów mózgowych, bo nic się Wam tam nie jarzy oprócz bzdur i niewiedzy.

         Czy zatem Comey miał podstawy do tego, by powiedzieć to, co powiedział? Tak, miał, choć nie w ramach rzetelnej wiedzy historycznej, a na podstawie przyzwolenia, jakie sami mu wystawiliście, malując latami autoportret rzekomo durnej, zakazanej gęby…

         Zaraz, ale dlaczego rzekomo?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka