Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
3167
BLOG

Atrakcyjność ciała

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Rozmaitości Obserwuj notkę 6

        Kamila Baranowska, dziennikarka polityczna tygodnika ,,Do Rzeczy”, która w czasopiśmie prowadzi również kpiarską rubrykę z życia polskich celebrytów - choć skłamałbym mówiąc, że wewnętrznego, bo to nie zostało przy ich poczęciu zakontraktowane - przeszła ostatnio istotną metamorfozę. Jeszcze do niedawna - sądząc ze zdjęcia, którym opatrywała swoje felietony oraz innych znalezionych w sieci - pani Kamila mogłaby z powodzeniem grać Miss Piggy, i to bez nadmiernej ingerencji charakteryzatora. Pomijając jednak cechy urody, w jej aparycji dawała o sobie również znać demonstracyjnie wręcz przejawiana niechęć do utrakcyjniania wyglądu, biorąca się zapewne z niewiary w moc sprawczą fryzjera, kosmetyków, szamponów i szczotki do włosów.

         Ale oto od jakichś trzech, może czterech miesięcy Baranowska zrobiła się na bóstwo. Albo dokładniej na modną, odsztyftowaną laskę, co podkreślam, by utrzymać się w kolorycie języka opisywanego przez nią półświatka – bohaterów kolorowych magazynów. No i dobrze, że tak się stało, bo raz, że to wstyd, aby życie głupich, ale często i pięknych celebrytek opisywał kopciuch, który żyje na bakier z ideą retuszu urody, a dwa, że od tej pory ona sama stanowi wartość dodaną, czyli łakomy kąsek w świecie zgłodniałych niewieściego powabu mężczyzn.

         Ustalmy zatem, że kobiecie nic tak nie pomoże, jak jej własna wola zadbania o siebie, przy czy nie idźmy z ta myślą zbyt daleko, sądząc, że i korzeń selera ustroimy na cacy. Nie, jakieś fizyczne podstawy trzeba do tego mieć.

         Co jednak począć, skoro już tak jest, że w życiu bilans wychodzi na zero. Sukcesom towarzyszą porażki, pięknu brzydota, a zdrowiu niespodziewane choroby. Albo wypadek nawet. Oczywiście nie muszą to być proste przeciwnośći. Ależ skąd! Niczym w inwentaryzacji braki z różnych departamentów, w tym urody, charakteru i inteligencji, można kompensować. Na przykład panie brzydkie wierzą, że ich kobiecość została uzupełniona wiedzą i mądrością, co ma się do rzeczywistości tak, jak pięść do nosa. Po prostu te brzydkie, kierowane realną oceną możliwości własnych, siedzą więcej w książkach lub w Wikipedii albo wiodą prym w internetowym świecie, podczas gdy te piękne sadowią się na kolanach samców – ot i cała prawda. Może więc się zdarzyć, że kobieta poświęcająca więcej uwagi swojej urodzie zatraca jednocześnie coś istotnego w innych sferach życia – na przykład wiedzę lub jej przyrost, spowodowany brakiem czasu wygospodarowanego pomiędzy fryzjerem a spa. Czyli innymi słowy mówiąc przychodom towarzyszą ubytki.

         I tak chyba jest właśnie z Kamilą Baranowską. W poprzednim numerze ,,Do Rzeczy” dziennikarka popełniła artykuł zatytułowany ,,Artysta jednej partii”, poświęcony Olbrychskiemu. Myślę: przeczytam, jako że o osobach nielubianych, kopanych przez publicystów w tyłek, czyta się całkiem sympatycznie. Zacząłem, by zaraz przerwać, bo dbająca o urodę bardziej niż o język pani Kamila pisze tam tak: ,,Zatrzymanie aktora za jazdę po pijaku…”  Dalej nie dałem rady. Po prostu nie i już. Istnieją granice tolerancji dla kolokwializmów i te moje są właśnie tu. To, co można blogerowi, a nawet felietoniście utrzymującemu się w stylu żartobliwego języka ulicy, nie wypada dziennikarzowi w artykule krytycznym wobec czyichś zachowań i wypowiedzi. Bo czyżby Baranowska chciała dopasować język do stylu prezentowanego przez aktora? No nie, żarty chyba – Olbrychski mówi głupio i często rzeczy wstrętne, niemniej dobrą polszczyzną.

         Gorzej, że wpadki nie wyłapał ktoś odpowiędzialny za  sprawdzanie tekstu, bo to oznacza, że albo merytoryczny poziom korektorów jest taki sam lub niższy niż autora, albo polski język tak schamiał, iż dopuszczalne jest niemal wszystko.

         Może więc przekonamy się, że opisując za dziesięć lat podobny przypadek, Baranowska zacznie tak: ,,Zatrzymanie aktora nawalonego jak stodoła…” . No a za dwadzieścia? Hm, za dwadzieścia to doczekamy już czasów wolnej amerykanki i być może nawet do dobrego tonu będzie należało napisać: ,,Zatrzymanie aktora najebanego jak meserszmit…", z czym będzie rywalizować jakże obrazowe: ,,naprany w trzy dupy".

      Cóż, wszystko przed nami, zwłaszcza jeśli ludziom cała para idzie w atrakcyjność ciała. Znaczy w gwizdek.

Zobacz galerię zdjęć:

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości