Powstanie Blogera Użyteczno-Dyspozycyjnego
Powstanie Blogera Użyteczno-Dyspozycyjnego
Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
1309
BLOG

Ludzie z gówna

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Społeczeństwo Obserwuj notkę 81

        Że są ludzie inni niż wszyscy, do tego już przywykliśmy. Na przykład tacy z marmuru albo żelaza, którzy mieli poprawiać nastroje, w tym głównie morale kolaborującego przez lata z bolszewizmem motłochu, póki niegospodarnej władzy nie zabrakło w ofercie taniej kiełbasy. Wtedy lud postanowił na trochę stwardnieć w kontestacji innej niż szeptany żart, głównie za sprawą bardziej widocznych żeber, zaś jeszcze później również i guzów na łbie. A zaraz przedtem mieliśmy ludzi z Marca, choć w zwyczajach nie należy łączyć ich w jakikolwiek sposób z kopulującymi powszechnie w tym właśnie miesiącu kotami. Tym bardziej dlatego, o czym przestrzegam, że na straży ich dobrego imienia stoi cokolwiek inaczej rozumiana poprawność polityczna, natomiast scenom ich historycznej walki zawsze przyświecały światła, choć niekoniecznie rampy, i co ciekawe bez względu na stronę, której służyli – ciemną lub jasną. No i ci niezapomniani ludzie z Sierpnia, dziesięciomilionowa armia niby polityczno-narodowego, a de facto roszczeniowo-ekonomicznego wolontariatu, zapisana w historii Polski największą klęską pospolitego ruszenia, bo zdławiona zomowską pałą w ciągu dwudziestu czterech godzin.

         Aż weszliśmy w nowy, radosny etap pełnych półek, czyli erę kolejnego uzależnienia i narodowej degeneracji, szumnie zwany demokracją. Jednak i wtedy też nie brakowało nam podgatunków człowieka, w tym ludzi z grubej kreski, ludzi znikąd, ludzi ze wstydliwego zaścianka, czy ludzi-sovieticusów, przy czym tę ostatnią nazwę odkurzył i wprowadził na polskie podwórko, służąc potrzebom ,,Gazety Wyborczej”, pewien xiąc, niejednokrotnie zdradzający symptomy niedotlenienia spowodowanego upodobaniem górskich wycieczek. Nie zapominajmy też o ludziach- bydle, do których zalicza się również autor notki, czerpiący z tego faktu zaszczyt spłecznej nobilitacji. Wreszcie ostatnimi już osobnikami, po których można sięgnąć w ramach przykładu, są ludzie z mediów. Ci dzielą się na ogół na dyspozycyjnych łobuzów i jeszcze bardziej dyspozycyjnych skurwysynów, a problem z nimi polega na tym, że dotąd nie wskazano ani miejsca, ani sposobu ich trwałej publicystycznej utylizacji.

         Ale… No tak, zawsze musi być jakieś ale. Otóż świat internetu stworzył osobnikom z mediów nieprzewidzianą konkurencję, wyprzedzającą ich o całą długość zakłamania i zbydlęcenia. Tą grupą są lub dokładniej bywają blogerzy i trolle, ludzie po większej części z moralnego gówna, albo po prostu z gówna. O ile bowiem świat mediów działa jawnie, pozostawiając pewne zapory na drodze stosowania wolnej propagandowej amerykanki, o tyle świat wirutualny daje możliwość bezkarnego wystepowania w charakterze incognito. A to otwiera zwieracze manipulacji, kłamstwa i chamstwa,  serwowanych w formie prymitywnej łopatologii prosto w pustogłowie do reszty zdemoralizowanemu i ogłupiałemu motłochowi. Przy czym jeśli mamy do czynienia z amatorem, nawet traktującym swoją działaność w internecie w ramch politycznej misji, to jeszcze możemy - ale tylko niekiedy – liczyć na jego ludzkie odruchy. No na przykład na podjęcie nawet merytorycznej dyskusji, a w wypadkach polepszenia się stanu zdrowia i niezapomnienia o codziennych proszkach – choćby i na przyznanie w części racji.

         Natomiast w kontaktach z dyspozycyjnymi zawodowcami, czyli blogerami i trollami użyteczno-dyspozycyjnymi, takie sytuacje nie zaistnieją. To ,,ICH” musi być na wierzchu, bo za to im płacą, tego od nich się oczekuje, po to są. Potrafią zamazać każdą rzeczywistość, łżąc, wyrywając zdania z kontekstu, niedopowiadając, obrażając, a w sytuacjach oczywistego braku argumentów wycofując się w zmęczenie, znudzenie, ziewanie, hojnie serwowane oponentom zarzuty prostactwa i głupoty, by wreszcie, czując się niby obrażonymi, urwać temat. Jedni i drudzy, lewacy i prawacy. I o ile ci pierwsi mają większe powody do wyszukiwania argumentów w zsypach kłamstw, geszeftów i pomówień, bo taki jest reprezentowany przez nich świat, to prawakom też nic nie brak, choć mogliby ograniczyć się do prawdy. Widać jednak towarzyszą im obawy, że ich prawda mimo wszystko jest za mało atrakcyjna dla gawiedzi, więc należy jej dodać wabików. I twardy hak do środka, by mocno zaciąć.

          Co ciekawe, jedni i drudzy nie są na tyle głupkami, by nie wiedzieć, jak sprawy mają się w rzeczywistości. Ale w ich robocie - kreciej, co podkreślam, bo ogłupiającej i tak już dobrze ogłupiałych, i to wbrew ich interesom – rzeczywistość i prawda absolutnie się nie liczą. Ba, wręcz utrudniałyby im działalność, czyniąc ich mało wiarygodnymi. A skoro mało wiarygodnymi, to nieskutecznymi, a tego w propagandzie się nie wybacza.

        Kiedy kończy się ich dzień pracy i już po kolejnej szychcie jadu i bujdy zwalniają miejsca zmiennikom, wyglądając na świat inny niż przed chwilą go opisywali, zajmują się codziennym życiem. Wpadną do sklepu, ponarzekają ze spotkanymi znajomymi na polską pieską rzeczywistość niedawno przecież wychwalalaną lub odwrotnie, skrytykują polityków, którym jeszcze wcześniej robili internetową klakę, i wreszcie zmęczeni zawlokę się do domu.

         - Tato, tato, a wiesz, że widziałem dziś latającego smoka – przywita któregoś z nich w  blokowej klitce synek.

         - Tak? – zaśmieje się człowiek z gówna, głaszcząc pieszczotliwie chłopca po głowie. Po czym doda: - Ale pamietaj, że nieładnie jest kłamać.

         I nie widząc nic złego w moralnej przepaści dzielącej normy zalecane od stosowanych na co dzień, zasiądzie z westchnienim dobrze spełnionego obowiązku do wiosłowania zupy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo