Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
519
BLOG

Gdzie jest pana dom, panie Pawle?

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

        Niejaki Paweł Jędrzejewski, osobnik robiący za jeden z niepodważalnych autorytetów Salonu, a pisujący na blogu Forum Żydów Polskich, ma coś wspólnego z Eli Barburem, Gabrielem Maciejewskim, Krzysztofem Osiejukiem i Janem Makiem, a więc tuzami blogerskiej witryny. A co wspólnego? No cóż, tak naprawdę pozornie niewiele, jeśli za niewiele można uznać niepodważalność autorytetu. Oczywiście nie chodzi o to, iż ta stała się faktem na tyle powszechnym i potwierdzonym, że  ewoluowała do roli religii odwiedzających to miejsce prostaczków. Nie… No dobrze, tak, ale może tylko w kilku (nastu? ) przypadkach. Jednak łączy ich coś jeszcze. I tu powiedzmy otwarcie, że za bezstronnością i wiarygodnością wypowiadanych przez naszych guru opinii, w porządku chronologicznym tworzących ciąg prawd objawionych, stoi sprytne narzędzie ich samokreacji, sprowadzające się do blokowania niewygodnych dyskutanów. Zostają więc im potakujące głąby, robiący za klakę, i oponenci niskich lotów. Oczywiście gdyby do wyrzucania gości dochodziło w wyniku okazywnej przez nich agresji albo w ogóle braku kindersztuby, to byłbym ostatnią osobą jaka o tym wspomina. Ale nie, nasi nieomylno-niepodważalni wzieli się stąd, że wycinają wszystkich, którzy swoimi komentarzami sprawiają im nie tyle towarzysko-grzecznościowy, co intelektualny kłopot. A na tego typu problemy wiadomo – najlepszy jest ban. No i po krzyku.

         Piszę o tym z niejakim żalem, bo chciałoby się czasem zapytać któregoś z nich o to czy owo, aby sprawić im powtórną trudność, z przegrzaniem podsufitki włącznie. Niestety obawiam sie, że wątpliwości odnoszące się do ich przemyśleń i tak nie znalazłyby odpowiedzi, a gdyby nawet, to w formie ustalonej formułki: ,,Nie możesz komentować na tym blogu.”

         I jakby na złość, na Forum Żydów Polskich pojawiła się notka Pawła Jędrzejewskiego zatytułowana  Nie dajmy się nabrać żadnej z "polityk historycznych”! Ponieważ sprawa jest dość poważna, a ja nie mogę tam komentować z przyczyn jak wyżej, zatem postanowiłem ustosunkować się w moich skromnych progach do wrzaskliwego i powiedzmy to wprost – płytko przemyślanego apelu autora.

         Otóż gdyby szybkość łączy Jędrzejewskiego działała prawidłowo, a jego lotna myśl nadążała za aspektami poruszanego problemu, nigdy by tej notki nie wypichcił. Dlaczego? To oczywiste – żeby nie podważać wspieranych przecież przez niego procesów. Bo protestując przeciwko jak sam określa ,, uprawianiu  doraźnej publicystyki poddanej wymogom bieżących sporów politycznych” i krytykując obie skonfliktowane opcje wizji historycznej – heroiczną i haniebną, autor zapomina o istotnym drobiazgu. A tym jest toczący się od lat dialog polsko-żydowski, de facto stanowiący krok na drodze wypracowania wspólnej polityki historycznej w sferze stosunkow pomiędzy obu narodami. I gdyby o tym pamiętał, pisząc tytuł, ugryzłby się w… Klawiaturę? Nieważne, za to faktem jest, co Jędrzejewski przyznać musi, że układanie historii relacji Żydów i Polaków, w tym naszej odpowiedzialności za grzechy antysemityzmu jest niczym innym jak polityką historyczną właśnie. Polityką wzajemnych nacisków i kompromisów, nieznanych obiektywnej nauce. W jakim kierunku ona zmierza to już inne zagadnienie, niemniej skoro mamy się nie dać nabrać żadnemu naginaniu dziejów do potrzeb politycznych czy społecznych, o co w tytule apeluje autor, to i odgórnie kreowanemu obrazowi naszej wspólnej polsko-żydowskiej przeszłości również. To tak oczywiste a zarazem proste, jak przepis na macę.

         Nie wiem czy nie powinniśmy Jędrzejewskiemu zrzucić się na laskę albo może nawet i balkonik, bo po tak spektakularnym strzeleniu sobie w stopę gość na dłużej może przejawiać kłopoty z chodzeniem.

         Ale żeby chłopina krzywo nie człapał, zwłaszcza że symetria mnie uspokaja, przyłóżmy mu i w drugie kopyto.

          Rzut oka choćby w słownik przypomina, że polityka to nic innego jak działanie w kierunku uzyskania określonego celu. A zatem polityka historyczna to aktywność państwa lub określonych grup, która ma do spełnienia, jak trafnie pisze autor notki, cele ideologiczne. Czyli jak należy domniemywać również wspomniana już polityka historyczna stosunków polsko-żydowskich, dla niepoznaki w fazie wstępnej nazywana dialogiem. A skoro tak, w takim razie nie rządzi nią naukowy obiektywizm, a cele ideologiczne obu stron. Ideologiczne, zatem to, przed czym przestrzega Jędrzejewski, sugerując odrzucanie tego typu przekazów. Dobre, prawda? Odrzucić efekty dialogu polsko-żydowskiego - antsyemita by tego lepiej nie skomentował.

         A ponieważ autor nie pisze tak sobie, tylko w nawiązaniu do zapowiedzianej przez rząd PiS-u polityki historycznej, można się zastanowić czy jednak nie należałoby mieć obaw odnośnie przerostu propagandowej formy nad obiektywną treścią? Można, choć nie do końca. Bo na przykład korekta wizji historycznego znaczenia Powstania Styczniowego czy Powstania Warszawskiego dla dziejów Polski, obecnie zachwaszczonej opiniami nieuków i lewaków, wcale nie musi zostać zideologizowana. Wystarczy, by była obiektywna, a i tak spełni cele pronarodowego wychowania.

         Chciałbym jednak zapytać Jędrzejewskiego, czy zgłasza podobne zastrzeżenia i ostrzeżenia pod adresem polityki historycznej Izraela. Bo wiadomo, że ta również nagina fakty do potrzeb ideologicznych państwa, wychowując młodzież w duchu żydowskiego nacjonalizmu i pompując przy okazji wrogość wobec nacji przejawiających antysemityzm, nie pytając przy tym o jego powody. I niech Jędrzejewski nie zaprzecza, bo wystarczy obejrzeć film Mariana Marzyńskiego ,,Shtetl” albo porozmawiac z młodymi Żydami, by się o tym przekonać.

         No tak, ale czy ja rozumiem i uznaję za zasadną taką właśnie politykę historyczną Jerozolimy? No oczywiście, że tak – przeciez nie jestem idiotą ani zachodnieuropejskim ,,intelektualistą”. Trudno w kraju nie tylko otoczonym wrogim i agresywnym arabskim żywiołem, ale na dodatek z populacją poklejoną z żydowskich imigrantów pochodzących z różnych miejsc globu, stosować inną niż narodową retorykę głoszonej ideologii oraz spojrzenia na własne dzieje i dokonania. A że te są oczywiste, ba, znacznie przerastające dokonania innych, zatem jest się czym chwalić. No i przymykać czasem oko na własne grzechy, co w sytuacji permanentnego konfliktu i walki o przetrwanie jawi się koniecznością.

         Skoro zatem ja jestem w stanie zroumieć nakaz chwili, jakim jest stosowanie narodowej polityki historycznej Izraela, to niech nie krytykuje skierowanej na realizację podobnych celow polityki Warszawy Jędrzejewski. Bo wszystkim rządzi zasada: wolnoć Tomku w swoim domku, byle innym szkody nie robić. Trzeba tylko się zadeklarować, gdzie jest ten dom - to wszystko.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura