Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
650
BLOG

By żyło się nam ciekawiej

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Rozmaitości Obserwuj notkę 38

        Gdy byłem uczniem szkoły podstawowej…  No co jest? Bez głupich uśmieszków, kurwa, przecież nie kłamię - mam za sobą ten szczebel edukacji, nie? Dobra, to jeszcze raz. Gdy byłem uczniem szkoły podstawowej… Ty, ty nowy, z tym szarym laptopem… Tak, tak, ty wesołku - wypierdalaj! Uf, od razu lepiej, inaczej nerwy by mnie mnie wykończyły. No ale o czym to ja?...  Aha! No więc wtedy właśnie do jednych z moich marzeń, których miałem bez liku, należało granie w ataku klasowej drużyny szczpiorniaka. A była to najlepsza drużyna w szkole, mimo że rekrutująca się zaledwie z uczniów klasy szóstej. I choć to dziwne, bo w tym przedziale wiekowym dwa lata to niemal przepaść fizycznych możliwości, zatem ośmioklasiści powinni nas bez trudu ogrywać, jednak dziura wiekowa zostało łatwo załatana. Po prostu kilku chłopaków z mojej klasy, i właśnie graczy, którzy dla przyjemności zdobywania wiedzy w sposób rzetelny choć czasochłonny powtarzali program po dwa razy, zbliżyło się znacznie do wieku poborowego. Zatem wychodziło na to, że to nie oni nie dorośli do ośmioklasistów, tylko tamci do nich. Tak więc nie mogłem spełnić swych marzeń, bo byłem za młody, za słaby i w wielu innych sprawach jak to się mówi - w ogóle. Aż wpadłem na pomysł, by trochę ludziom, nie chlopakom, bo gryps wtedy rządził, pomóc. Zacząłem dyktować im wypracowania, na klasówkach podrzucałem ściągi, dawałem zrzynać słupki, i w ten sposób zaskarbiłem sobie ich wdzieczność. Ba, mało tego, musiałem nawet stawiać czoła ich głodowi wiedzy, gdy dwóch z nich, przy okazji mnożenia na poziomie znanej już w pierwszej klasie tabliczki, zaczęło zadawać pytanie: Dlaczego? Ostatecznie polubli nawet moją skromną osobę do tego stopnia, że w zamian nauczyli mnie palić, rzucać mięsem i kilka razy dali do posmakowania alpagę, czyniąc świat znacznie ciekawszym, zwłaszcza w jego wersji uciekającej spod nóg. I wreszcie, po miesiącu bliższej znajomości, pozwolili zagrać – tylko raz, przez trochę i na obronie. Dobry Boże, jaki to był dla mnie zawód, że na obronie, a jaki wstyd, gdy po kilku minutach pobytu na boisku usłyszałem: ,,Mały spadaj! Jojo, wchodź za niego”. I to przy nauczycielu, przy szkolnych gapiach i przy Ewce, w której tak się kochałem. Co za niewdzięczność, niesprawiedliwość, a i chamstwo nawet. Rozumiem, że Jojo grał znacznie lepiej ode mnie, ale to jeszcze nie powód, by mnie nim tak niewdziecznie zastępować, zwłaszcza że jego szkolna obowiązkowość wraz z wszelką wiedzą zakończyła się w klasie drugiej na rysowaniu szlaczków. No i do tego tak ostentacyjnie, przy ludziach… Ech, nie ma co mówić, to było  czyste kurewstwo, choć wtedy tak tego nie nazwałem z tej prostej przyczyny, że słowo to nie przylgnęło jeszcze na trwałe do mojego języka. A że zaraz po meczu szliśmy do domu, pozwoliłem sobie w drodze powrotnej, na osobności, zrosić me dzieciństwo sielskie, anielskie kilkoma łzami najprawdziwszej goryczy.

         Ha, tak mi się to przypomniało, głównie klimatem przeżyć, gdy w magazynie ,,wSieci” z zeszłego tygodnia przczytałem w felietonie Łukasza Warzechy krótkie sprawozdanie ze spotkania tweetujących dziennikarzy z tweetującą głową państwa, które odbyło się w Pałacu Prezydenckim, a ,,po polskiemu” nazywa się tweetupem. Oczywiście jedyną ciekawą informacją w tym tekście jest fakt, że Andrzej Duda ma zbyt wiele wolnego czasu, a i chyba nieco za mało w nim powagi urzędu, skoro pozwala sobie na blogowanie w serwisie społecznościowym. Ale pomińmy to – takie mamy czasy, w których politycy pozazdrościli celebrytom, i żeby wyjść do motłochu frontem, chwytają się klawiatury.

         Natomiast teraz już chcę zacytować część tekstu Warzechy, by nic nie stracić ze wspomninego klimatu jego wypowiedzi:

         ,,Towarzystwo było mieszane – prócz przedstawicieli mediów konserwatywnych byli m.in. Konrad Piasecki, Wojciech Szacki, Arleta Zalewska, Krzysztof Skórzyński, Renata Grochal. Musieli roztoczyć wsród prezydenta swój mainstreamowy czar, ponieważ właśnie to w ich towarzystwie Andrzej Duda spędził większość czasu.

         - Wyglądało to tak, jakby nas po wygranych wyborach uznał już za niepotrzebnych, a poparcie naszych mediów za zagwarantowane – skarżył mi się po imprezie jeden z konserwatywnych kolegów. I, muszę uczciwie przyznać, coś w tym jest. Niestety.”        

         Prawda, że w tym tekście pobrzmiewa ta sama nuta rozczarowania i goryczy, co w moim wspomnieniu z młodości? Że niezasłużenie go odtrącono, że chciał sobie pogadać, ale dziwnie ważniejsi, choć gorsi wzieli górę. No i że świat już taki jest - niewdzięczny jak Duda, niszczący plany i marzenia, a wraz z nimi sny o potędze. Tyle tylko, że ja wtedy byłem jeszcze dzieckiem i miałem prawo być zaskakiwany przez życie, a Warzecha to już stary koń. Choć może niekoniecznie, bo jego powtarzające się apele o liberalizację przepisów w celu ułatwienia społecznego dostępu do broni palnej są po prostu infantylne.

         Istote jest jednak to, że znany dziennikarz należy do jednych z pierwszych prawicowych krytyków pisowskich władz. To on, zniecierpliwiony postępowaniem rządu Beaty Szydło, nawoływał do powrotu do normalności po zafundowanej społeczeństwu przez Kaczyńskiego ,,jeździe po bandzie”, a przynajmniej do … Słuchajcie, słuchajcie - określenia terminu tego powrotu !!! To trochę tak, jakby nie kumał, gamoń, że droga do normalności, która mu się marzy, prowadzi po tej bandzie właśnie, a czasowe określenie finiszu zależy od zależnych i niezależnych zależności, czyli jest czasowo nieprzewidywalne.

         Poza tym to on domagał się przegłosowania przez PiS zapowiadanego przez tę partię jeszcze przed wyborami pakietu demokratycznego, mającego ułatwić funkcjonowanie opozycji. Ułatwić co, przepraszam? Kontynuowanie dezorganizacji państwa przez utrzymanie wpływów w Trybunale, walkę o zachowanie stołków i synekur, stworzenie sobie szansy zatarcia śladów własnych afer czy szczucie demokratycznie wybranych władz przy pomocy obcych mediów i rządowych elit? Póki co nie mamy do czynienia z opozycją konstruktywną, tylko destruktywno-targowicką, której należałoby założyć kaganiec na pysk, a nie ułatwiać funcjonowanie. No i ten kuriozalny zarzut postawiony pisowcom, że skoro Antoni Macierewicz został szefem MON, to nowa władza rozpoczęła rządy od kłamstwa. Proszę, proszę, od kłamstwa. Warzecha nie może się odnaleźć, i nie wie już, czy jest komentatorem politycznym, czy duchownym etykiem pisującym do prowincjonalnego, katolickiego pisemka.

         W każdym razie szpagat polityczny, który wyczynia w celu ustalenia sobie marki obiektywnego i niezależnego komentatora, bardziej śmieszy i razi nieprzemyśleniem głoszonych sądów, niż zyskuje mu poklask. Czyli jest na dobrej drodze, by pójść w ślady naszej drogiej, uszminkowanej Jadzi, choć być może nie wyliczył sobie jeszcze do końca, czy mu się to opłaca. No i niech nie dziwi się Andrzejowi Dudzie, że ten rozmawiał ze swoimi  otwartymi wrogami, bo do pogaduch z przyjaciółmi pokroju Warzechy przejawiał być może calkiem uzasadnione obawy

         A w ogóle to zamiast mierzyć stoperem czas jaki prezydent poświęcił na rozmowy z dziennikarzami reprezentującymi różne opcje polityczne, by później biadolić i popłakiwać gdzieś w kącie, czując się niezasłużnie odtrąconym, ba, zdradzonym nawet i kto wie, czy nie o świcie, powinien się Warzecha wyluzować. To przecież tylko spotkanie towarzyskie, gdzie należy być zwiewnym i wesołym, pogadać z tym i owym, pierdolnąć sobie lufę, może nawet dwie, zagryźć wykwintnym snackiem i uśmiechnąć się do puszystej jak pączek Sadurskiej, która na pewno niczym uwiązana na smyczy krążyła wokół przystawek.

         Zatem luzik, pełny luzik, panie Łukaszu. Zresztą proszę spojrzeć na to zdjęcie, to z Czarkiem i Igorem. Fajne, prawda? Atmosfera kumplowska, tu trotyl, tam antyrotyl, a do tego pełny wzajemny szacun - jak w tym rysunkowym serialu o wilku Ralphie i owczarku Samie, w momentach przyjacielskiej atmosfery już po odbiciu karty pracy. A wszystko po to, by żyło się nam ciekawiej.

Zobacz galerię zdjęć:

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości