Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
1110
BLOG

Szare misie

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Polityka Obserwuj notkę 132

        Gdybyście chcieli wiedzieć, jak poluje się na niedźwiedzie, to trzeba zastrzec, że metoda zależy od rodzaju misia. Przyjmując najogólniejszą z dostępnych klasyfikacji, która w naszym przypadku w zupełności wystarczy, dzielą się one na szare – te bardzo mądre i głupie brunatne. A poluje się na nie dość podobnie, tyle że w przypadku brunatnych odnotowujemy pewne opóźnienie reakcji. Jednak o tym póżniej.

         Otóż przy leśnej ścieżce, którą wielki futrzak człapie codziennie w poszukiwaniu pokarmu, wybieramy większe drzewo, smarujemy korę miodem, a nad warstwą misiowego smakołyku piszemy kredą: 2x2=5. I teraz jeśli najpierw trafi nam się miś szary, znaczy mądry, widząc nabazgrane rachunki stanie, przeczyta, a jako że jest mądry właśnie, wyczuje, że coś mu się w liczeniu nie zgadza. Nie wie dobrze co, ale ma złe przeczucie. Zacznie więc podejrzliwie kręcić łbem tak długo, aż ten mu się urwie. Wtedy my hyc zza drzewa, pakujemy ścierciucha do wora i kierujemy się w stronę najbliższego garbarza. A z łbem do dermoplasty.

         Nieco inaczej wygląda sprawa z głupimi niedźwiedziami brunatnymi, bo potrzebujemy czegoś, co określiłbym mianem gry wstępnej.  Proszę się nie tylko wzdrygać z niesmaku. W demokracji, w czasach, gdy taka gra każdego z każdym, ba, nawet co trudno sobie wyobrazic mężczyzny z kobietą jest dopuszczalna, tym bardziej mile widziana będzie z dzieckiem w kolebce, z kurzofretką, telefonem komórkowym lub niedźwiedziem. O właśnie, niedźwiedź – dobrze, że sobie przypomniałem. Wróćmy zatem do tematu.

         Tak więc w przypadku brunatnych zachowujemy się podobnie – drzewo, miód, kreda i ten sam błąd matematyczny. Potem chowamy się i czekamy na ofiarę. Miś brunatny wyczuje miód, podejdzie i chcąc nie chcąc też przeczyta. Ale że jest głupi, od razu uwierzy, że rachunek się zgadza. Czyli co? Ten dodatkowy moment pozwala nam na zrobienie brunatnego misia na szaro, a jak poluje się na te szare, to już wiemy.

         Dlaczego o tym piszę? Bo to ważne. Ważne, by udowodnić ( nam/im/sobie – niepotrzebne skreślić ) jakimi w swej masie jesteśmy ciemniakami. Nie wierzycie? No jasne, kilku będzie się buntować i o ile ich iloraz inteligencji skłania do wniosku, że są jeszcze bardziej szarzy niż tylko szarzy, należałoby ich przeprosić. Sęk jednak w tym, że mam na myśli pewne zjawiska postrzegane w skali makrospołecznej, w której działa propaganda, a tam nikt nie zajmuje się wybieraniem wciąż pełnych pestek z gówna. O metodach indoktrynacji decyduje średni poziom intelektualny społeczeństwa, zatem jeśli prześledzimy choćby pobieżnie praktykę medialną prania mózgu, wystarczy nam to do zorientowania się, w jakim społeczeństwie przyszło nam żyć.

         Oczywiście bywa i tak, na przykład w USA, gdzie propaganda kierowana w innych mediach, w innych godzinach nadawania programu lub w innym jego gatunku stara się trafiać do rodzaju odbiorcy, czyli idnywidualizować go przez grupowanie w zależności od jego potrzeb i intelektualnych wymagań. Dlatego dawniej, gdy ktoś miał ochotę wlać w siebie łyk informacji przynajmniej zbliżonej do prawdy, oglądał Petera Jenningsa i jego ABC World News Tonight. Albo czekał do 11.00 wieczorem, gdy ożarty ziemniaczanymi czipsami, opity Budweiserem oraz szczelnie wypełniony porcją niewybrednych żartów i sportowych transmisji motłoch, opróżniony późnowieczornie z moczu i emocji, szedł grzecznie do łóżek, aby wtedy w telewizyjnym okienku posłuchać Ted Koppela w programie Nightline.

          Z przeglądu polskich mediów widać jednak wyraźnie, że nikt się nie spieszy, aby wejść szczebel wyżej z propozycją informacyjną. Związane z ośrodkami władzy i opozycji media za cel wzięły wyłącznie przeciętność, poszukując suckesu w odbiorcy masowym. A jaki jest jego poziom?

         Zaraz po zamachu w stolicy Francji, w Gazecie Wyborczej ukazał się artykuł pod zamiennym tytułem: ,,Kim są zamachowcy z Paryża? Prawie wszyscy urodzili się w Europie”. Tekst wygląda tak, jakby wychodził naprzeciw oczywistym wnioskom i związanym z nimi lękom,  polemizując ze społecznymi obawami narastającymi z przyjmowaniem uchodźców. Tak, ci urodzili się we Francji, tamci w Belgii, wychowywali się wsród nas – zapewnia gazeta. Czyli co, pomyśli ten i inny jełop? Ano tyle, że można spać spokojnie, bo europejscy terroryści są nasi, domowi jakby? Nie przywlekli ze sobą zarazy dżihadu, tylko wyhodowali ją drugopokoleniowo na miejscu. Zatem ci nowi, przyjezdni, są bezpieczni. Tak właśnie ma być odebrany ten tekst. I oto brunatne zostało zamienione na szare.

         Teraz, po kilku miesiącach, w tej samej gazecie mamy powtórkę z ogłupienia. Tytuł: ,,Zamachy w Brukseli: Samobójcami było dwóch braci. Urodzili się w Belgii.” A więc po raz kolejny to samo przesłanie: nie obawiajcie się arabskich imigrantów, oni są niegroźni. Jeśli czegoś pragną, to w zamian za spokojne życie chcieliby wzbogacić was kulturowo – głównie kulinarnie i od razu wszystkim, co da się jeść łapami. Innych ofert jakby brak.

         Taki płynie przekaz i nie tylko z GW, ale ze strony i pozostałych przedstawicieli polskojęzycznych mediów… Zaraz, no może coś dodałem, ale generalnie rzecz w tym, by udowodnić właśnie niewinność przybyszy. Zatem szok, tym bardziej że jak wspomniałem poziom przekazu nawiązuje ściśle do poziomu odbiorcy. Gdyby było inaczej, propaganda nie miałaby sensu.

         Jaki jest więc przeciętny poziom tego odbiorcy, jeśli zakłada się, że nie skojarzy prostych faktów? A mianowicie takich, że za kilka lat, do rzekomo dziś pokojowo nastawionych uchodźców przybędą ich opancerowane burkami i kwefami madamy, rodząc już przecież całkiem niepokojowe nowe pokolenia terrorystów, wychowywane przez przybywających na gościnne wystepy arabskich  imamów – ten sens odnajdujemy przecież w tekstach Gazety Wyborczej. Czyli innymi słowy mówiąc, zapewniamy sobie teoretycznie trwający zaledwie ćwierćwiecze względny komfort bezpieczeństwa, jaki z czasem zamieni się w piekło terroryzmu. A bardziej obrazowo - fundujemy naszym dzieciom bombę z opóźnionym zapłonem, do momentu nadejścia nowej generacji islamistów. Generacji, dla której śruba, gwóźdź, kulka od łożyska, aceton czy woda utleniona funkcjonalnie spełniają zupłenie inną rolę niż dla nas. I to należy widzieć, bo wbrew własnym zawoalownym celom propagandyści z Czerskiej przekazali to nieopacznie dość jasno. Trzeba tylko zmusić się do myślenia. Koniecznie, bowiem nie powiedzenie ,,maszeruj albo giń”, ale ,,myśl albo giń” powinno stać się dziś dewizą społeczeństwa, aby nie przerosło ono nawykami brunatnych misiów, łatwo dających robić się na szaro. Zresztą nie tylko polskiego społeczeństwa.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka