Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
593
BLOG

Wizerunek firmy z krzyżem

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Polityka Obserwuj notkę 18

        Komunikat Prezydium Konferencji Episkopatu Polski, odczytany na niedzielnych mszach w związku z obchodzonym 4 kwietnia Dniem Świętości Życia, można byłoby uznać za rzecz normalną, będącą następstwem przyjętej przez Kościół ideologii, gdyby nie mały problem.

          Oczywiście trudno sobie wyobrazić, by episkopat głosił poglądy inne niż te, które wynikają z przykazań, w tym piątego: ,,Nie zabijaj”. Tak więc do momentu, w którym  duchowieństwo nawołuje wiernych do ścisłego przestrzegania Dekalogu, w tym do powstrzymywania się od aborcji będącej z punktu widzenia wiary w ewidentnej sprzeczności ze wspomnianym piątym przykazaniem, nie ma w tym nic ani poruszajacego, a i nawet godnego uwagi. A nie ma, bowiem głoszone jest to, co uważa się w tym przypadku za przewidywalne z racji samego sensu istnienia Kościoła.

         Jednak episkopat poszedł krok dalej, ingerując w sprawy państwa, a zatem w sprawy świeckie, w które wkraczać nie powinien. Nie inaczej bowiem należy odczytywać zawarty w liście apel do zerwania z kompromisem - uznajmy go za kompromis o charakterze politycznym i społecznym – wyrażonym w ustawie z 1993 roku, dopuszczającej aborcję jedynie w trzech przypadkach. Tu podkreślam, przypadkach wynikających z wyższych pobudek, w tym ochrony życia i zdrowia, a także z przyczyn prawnych – logicznych i akceptowalnych etycznie, o ile tylko opróżni się głowę z dogmatów, a przy okazji i sofizmatów. Rzecz jasna, incydent w Szpitalu Świętej Rodziny powinien skłonić ustawodawcę do korekty istniejących przepisów, natomiast na pewno nie do ich całkowitego uchylenia.

         Jeśli więc Kościół stara się zakłócić istniejący porządek prawny w państwie, w sposób wyraźny sterując wiernymi w kierunku wywierania przez nich presji na władzę, to tym samym narusza postanowienie art.1 Konkordatu zawartego ze Stolicą Apostolską. Wytłumaczenia tej sytuacji mogą być trzy:

         1- Kościół wykorzystuje osłabienie władzy zaangażowanej w konfliktach wewnętrzych i zagranicznych, licząc na na uzyskanie dobrej pozycji przetargowej w sprawie aborcji, w zamian za wsparcie udzielone rządowi.

         2 -To PiS w porozumienia z episkopatem otworzył kolejny front konfliktu z opozycją, licząc na odwrócenie uwagi od sprawy Trybnału.

         3 - Nagłośnienie tematu jest suwerennym działaniem powstałego Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej ,,Stop Aborcji”, zbierającego podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o całkowitym zakazie przerywania ciąży, wspartego przez Kościół.

         W zasadzie mając na uwadze wciąż otwarty umysł prezesa, który w istniejącej sytuacji nie aktywizowałby lewicy do tworzenia kolejnego frontu ideologicznego sporu, punkt drugi należałoby odrzucić jako działanie sprzyjające samozagładzie politycznej rządzącego ugrupowania. Podobnie można uznać, że Komitet Inicjatywy Ustawodawczej nigdy nie rozpocząłby swojej akcji bez uprzedniego upewnienia się co do oficjalnej pomocy, na jaką może liczyć ze strony duchowieństwa. Zatem pełna inicjatywa i siła napędowa politycznej akcji leży po stronie episkopatu, co ustawia go jako stronę konfliktu o charakterze nie tylko czysto ideologicznym, ale i politycznym, naruszając tym samym autonomię państwa we wzajemnych relacjach z Kościołem.

         Pozostaje zatem pytanie, na co liczy episkopat, bo przecież nie do zrozumienia i zaakceptowania byłaby sytuacja całkowitego zakazu aborcji, i tym samym ustanowienia doktrynalnego dyktatu Kościoła. Nie, bo znając poglądy prezesa, wiadomo, że zawarty w 1993 roku ustawowy kompromis uważał za sukces zdrowego rozsądku, zatem podobnie jak w 2007 roku tak i teraz nie dopuści do zmian jeszcze bardziej antagonizujących partie i obywateli. I nie, bo sam Kościół zdaje sobie sprawę, że gdyby nawet udało się przeforsować wprowadzenie zakazu aborcji, znalazłby się szybko w konflikcie z większością społeczeństwa, zatem i z masami wiernych. A te ani nie rozumieją tak dogmatycznego podejścia do tego problemu, ani nie odczuwają wewnetrznej potrzeby uwsteczniania istniejących przepisów. I to bez względu na fakt jak często zmawiają pacierz i przyjmują komunię. Po prostu w głowie każdego człowieka jest taki mały zsyp na sprawy niezrozumiałe, a przez to dla wiekszości w ich życiu nieistotne. Jedną z nich jest też walka o to, czy skrobać, czy też nie, która tak samo pochłania na co dzień umysły mas, jak szekspirowskie dylemat: być albo nie być. Zreszta rzecz dotyczy obu stron sporu.

         Nie wierzycie? Oto wypowiedź zwolennika aborcji. Proszę wsłuchać się w bełkot: ,,Jako student medycyny tak jakby totalnie to popieram, że tak jakby idea ratowania życia kobiety – no kosztem właśnie aborcji – jest konieczna”. Czy ten student medycyny, Boże ratuj nas - przyszły lekarz, wie, o czym mówi? Czy to przemyślał? Czy przeżył to emocjonalnie? Tak naprawdę ten ciemniak ma to gdzieś, a fakt, że znalazł się na manifestacji, to  z powodu ulokowania się po określonej stronie konfliktu. Zresztą niekoniecznie dotyczącego przerywanie ciąży. I te same uwagi można by zastosować w przypadku większości przeciwników aborcji.

         O co zatem walczy Kościół? O potwierdzanie i utrwalanie w społeczeństwie miana obrońcy życia, krzewiciela miłości kultywującgo służbę Bogu, a mówiąc bardziej wprost i zrozumiale o PR, czyli pozytywny wizerunek reprezentowanej firmy. Rzecz więc w tym, by króliczka gonić, ale Boże uchowaj złapać. Bo złapanie, czyli realizowanie kolejnych celów może grozić powolną śmiercią nieprzydatności społecznej i jest surowo wzbronione.         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka