Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
271
BLOG

Na uwięzi prawa

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Polityka Obserwuj notkę 26

        Życie tak już ma, że czasem ze spraw poważnych można mieć niezły ubaw, taki po same pachy. No a dlaczego tylko po pachy, a nie od stóp do głów? Dobre pytanie, powiedziałby zapewne w takiej sytuacji Lesław Maleszka, zasłużony esbecji opozycjonista, który w redaktorskich szergach ,,Gazety Wyborczej“, pod światłym przewodnictwem lekko utykającego słowem przyjaciela bolszewickich upiorów walczył o demokratyczną i nowoczesną Polskę. I jak to on, na tym by zakończył. A przecież sprawa jest naprawdę poważna – z tymi pachami znaczy. Bo jak ubaw, to wydawałoby się, że najlepiej na całego, no nie? A tu okazuje się, że jednak z ograniczeniami. Albo dokładniej – taka uciecha z cenzurą.

         No i dobrze, bo skoro śmiejemy się ze spraw postrzeganych przez świat śmiertelnie serio - o właśnie, jak śmierć na przykład - to musimy jednak zachować pewien umiar sprzyjający trzeźwości umysłu. Dlatego ja, gdy tylko pomyślę o odejściu tego czy innego autoryteu, a głównie moralnego, bo to na ogół największe kanalie, wyrażam radość prawie całym ciałem, w tym nawet sposobem chodzenia, czyli jak Smoktunowski w ,,Dziewięciu dniach jednego roku“. Mówię prawie, bo jednak głowa zachowuje trzeźwość i opamiętanie. To ważne z różnych powodów. Raz, tak banalnych jak grzech, bo gdyby jednak ktoś się uparł kiedyś - tam, hen daleko i w niezbadanej przyszłości - takowe ważyć, to nie popełniam ich amoralną myślą. A dwa, z uwagi na sprawy istotne dla refleksji nad życiem, jak choćby hasło memento morioraz innenarzucające przykry wniosek, że oto swołocz odchodzi zawsze detalicznie zamiast hurtem. No w każdym razie w tych konkretnytch przypadkach nie towarzyszą mi strofy ani Johna Donne’a, ani księdza Twardowskiego – nic z tych rzeczy! Po prostu od kilku lat stałem się odporny na najbardziej nawet kuszące, bo atrakcyjne pustosłowiem wzniosłego humanizmu poetyckie uniesienia.

         Ale przecież nie tylko śmierć jest sprawą poważną, mogącą zachęcać do śmiechu. Weźmy na przykład historię znajomości Antoniego Macierewicza z niewłaściwymi osobnikami. Konkretnie zaś z Luśnią. Tylko nie wachmistrzem Zydorem a Robertem, byłym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Ów zaś przewinął się nie dość że przypadkowo, to na dodatek dawno temu przez życiorys pana Antoniego, który pod wpływem informacji o ciemnej przeszłości typka kontakty z nim natychmiast zerwał. Niemniej ,,Gazeta Wyborcza“ – ta sama, której naczelny był przyjacielem najwyższych zwierzchników oficera bezpieki prowadzącego Luśnię, zrobiła z tego wielkie halo.

        Tu tytułem drobnej dygresji warto zauważyć, że etyka nadredaktora podpowiada mu, iż wiekszym przestępstwem jest nieświadomy kontakt z łobuzem, niż świadomy - i to na przyjacielskiej stopie - z jego kreatorem. No ale cóż, kto by tam nadążył za inetelektualnytmi zmaganiami z moralnością Adama Michnika.

        W każdym razie bazująca na medialnym wrzasku opozycja wytoczyła największe działo – koniecznośći dymisji szefa MON-u. Oczywiście podobnie jak niegdyś PiS, które chciało dymisjonować nie mając sejmowej większości, tak i obecny pomysł opozycji obliczony jest jedynie na rozgłos, niestety naruszający prestiż ministra obrony narodowej, a tym samym ograniczający jego zdolność negocjacyjną tuż przed szczytem NATO w Warszawie. Natomiast różnica jest zasadnicza, bo o ile PiS działało nie tyle wyłącznie w interesie Polski, co przede wszystkim w interesie Polski, to obecnie składająca w Sejmie wniosek Platforma Obywtelska działa jedynie w interesie własnym oraz wspierających ją Niemców, a przy okazji i Rosjan. Kto tego nie dostrzega jest idiotą, a że tych w kraju Wiślan nie brakuje, wiec nie tłumacząc co, jak i dlaczego, co byłoby syzyfowym zajęciem, kontynuuję dalsze refleksje wsród mniejszości kumatych, czyli tych, jacy w poszukiwaniu gatunkowego rozwoju bardziej oddalili się od drzewa, z którego wszyscy kiedyś spadliśmy.        

         - No ale gdzie ten śmiech po pachy? -  ktoś zapyta. Spokojnie, jesteśmy już blisko. Musimy tylko wejść do królestwa prawdy, do którego prowadzą tefauenowskie podwoje. Bo tam właśnie, w poniedziałek 20 czerwca gościem Justyny Pochanke w programie ,,Fakty po faktach“ był Andrzej Olechowski. I tenże Olechowski, ustawiany pytaniami przez prowadzącą, komentując sprawę szefa MON, powiedział tak:

         ,,Zazębianie się środowisk Antoniego Macierewicza ze środowiskami spenetrowanymi przez rosyjskie służby – to wymaga wyjaśnienia.“

         No i właśnie tu, żeby co bardziej myślącym żyłka nie pękła ze złości, wypada się tylko śmiać. Śmiać z tego, że sprytny cwaniaczek, przy tym nie za mądry, sprawiający wrażenie nobliwego starszego jegomościa, sam niegdyś został do tego stopnia spenetrowany przez przez prorosyjskie służby, że aż zaczął współpracować z peerelowskim Departamentem I MSW, występując pod pseudonimami ,,Must“ i ,,Tenor“. A później, w wolnym już rzekomo państwie, zajmując mimo swojej i agenturalnej, i pezepeerowskiej przeszłości stanowiska ministra finansów i ministra spraw zagranicznych, ma dziś czelność snuć podejrzenia wobec byłego opozycjonisty, do którego kiedyś przykleił się śmieć takiego samego jak Olechowski pokroju.

        No to pytam, czy większą winą jest być ministrem, który znał kiedyś szumowinę - a kto nie znał, czy być ministrem, który sam był kiedyś szumowiną? A skoro był kiedyś, to i jest teraz, bo  szumowiną będąc raz nie przestaje się być nigdy.

         Jakby tego było mało medialna politruk prowadząca wywiad bezczelnie pomijała narzucające się każdemu uczciwemu dziennikarzowi pytanie, które powinno brzmieć tak: ,,Panie Olechowski, a czy nie wymaga wyjaśnienia fakt, że pan jako były współpracownik wywiadu MSW, działający niegdyś na zlecenie Gromosława Czempińskiego, zakładał dwadzieścia lat później pod jego kierownictwem partię polityczną w Polsce, o czym sam Czempiński wspominał? I czy nie jest skandalem, że założone przez byłych esbeków, czyli dawnych bolszewickich zauszników ugrupowanie sprawowało przez osiem lat władzę w kraju, a teraz, jako opozycja, oficjalnie działa wbrew polskiej racji stanu?“

         No ale medialna politruk nie jest od tego, by w ten sposób i w tym kierunku rozbudzać zainteresowanie gawiedzi – wrecz przeciwnie, ma tak urabiać motłoch, żeby podobne pytania w głowę go nie uwierały. Tak jak i to, siłą niemal przychodzące na myśl:  dlaczego Antoni Macierewicz chcąc zniszczyć środowisko, które Olechowski określa mianem spenetrowanego przez rosyjskie służby, sam był przez nie niszczony i jest nadal, w tym przez takie ,,autorytety“,  jak Olechowski?

A jeśli tak, to co, swojego by niszczyli?

         Prawda, że ubaw po pachy? Bo jakżeby inaczej reagować na przejaw tego typu hucpy? Tylko śmiechem trzęsącym ciałem od stóp po pachy, że jednak to możliwe – na wizji, wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew racji stanu i dobrym obyczajom. A tam, tam trochę wyżej, prowokowane bezkarnością zaprzaństwa i kłamstwa, łzy bezsilności napływają do oczu i zgłodniałe bardziej rewanżu niż sprawiedliwości myśli kłębią się w głowie - złe myśli, trzymane na uwięzi już tylko prawem.

         Apage, Satanas!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka