Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
346
BLOG

Ostatnia skiba pod lasem

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Sport Obserwuj notkę 19

        Polak potrafi, to prawda, choć nie zawsze brzmi to dumnie. Tak mi się pomyślało - nie pierwszy już raz zresztą, albowiem posiadamy wybitną zdolność do potwierdzania tej tezy - gdy przeczytałem wypowiedzi polskiej biegaczki na 800 metrów Joanny Jóźwik. W finale jej konkurencji rozgrywanym w Rio trzy pierwsze miejsca zajęły reprezentantki Afryki: Caster Semenya z RPA, Francine Niyonsaba z Burundi i Margaret Wambui z Kenii. Czwarta była Kanadyjka Melissa Bishop a Polka piąta. No i zawrzało w Jóźwikowej ZŁE, któremu dała upust w beczce wylanych publicznie żalów, w których pobrzmiewają rasistowskie pomyje. Że to Semenya chłop nie baba, bo jej oragnizm niczym w socjalistycznym  współzawodnictwie z mężczyznami produkuje masowo testosteron, przez co koleżanki - tu miała na myśli wszystkie trzy afrykańskie medalistki - ,,wyglądają, jak wyglądają i biegają, tak jak biegają”. A żeby nie zakończyć na jednym nietakcie, polska lekkoatletka dodała: ,, Ja czuję się srebrną medalistką. Bardzo cieszę się też z tego, że jestem pierwszą Europejką, drugą białą”.

         I co z tym zrobić? Hm, otóż nie jest nawet tak bardzo ważne to, co Jóźwik plecie, tym bardziej że została stworzona do biegania, nie do myślenia, które poza naturalnymi predyspozycjami, podobnie jak lekkoatletyka, wymaga również treningów. A na te biegaczka nie ma już czasu i wątpliwe, aby spełniała nawet pierwszy ze wspomnianycyh warunków.

         Rzecz bowiem w reakcji polskich mediów, od których wymagałoby się, by bardziej krytycznie, oceniły zachowanie Polki, w sposób oczywisty na to zasługujące. A te odwrotnie - zaczęły zagłaskiwać pyskatą babę delikatnie z włosem, że to niby pokrzywdzona, jak zresztą każdy Polak, który coś przegra, wszystko jedno co – od mistrzostwa w klipę po dobre imię, i że oczywiście miała rację, a będąc słusznie zawiedziona i wzburzona, wyraziła swoj żal tak, jak umiała. Ba, mało tego, niektórzy doszukiwali się w jej słowach nawet walki z polityczną poprawnością, a prawacki portal Niezależna, fałszując rzeczywistość tak, jak to tylko szulerzy sparszałych ideologii potrafią, by te spełniały wymogi brukowej propagandy, w drugiej z wyżej cytowanych wypowiedzi sportsemnki wyciął dwa ostatnie, dyskwalifikujące biegaczkę  słowa: ,,drugą białą”.

         Ale i Jóźwik nie jest wolna od manipulanctwa, albowiem z ogólnie dostępnych informacji nie wynika, by poza Semenyą dwie pozostałe afrykańskie biegaczki, które stanęły na podium, były testowane na wniosek Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych IAAF. Jednak Polka zarzuca im, że też mają nadmiar testosteronu i… No tak, to już wiemy – że wyglądaja, jak wyglądają. Co za takt! Dzięki temu może zasugerować, że wszystkie trzy powinny ulec dyskwalifiakacji lub w ogóle nie zostać dopuszczone do zawodów, przy czym zdobywczynie drugiego i trzeciego miejsca już za sam wygląd. Dzięki czemu ona, Joanna Jóźwik, Made in Poland, zajęłaby drugie miejsce. Jako pierwsza Europejka i – co ważne dla motłochu, tego często mieszającego zapiekłą ksenofobię z mocno powierzchowną katolicką wiarą – druga biała.

         Trzeba przyznać, że i głupota naszej lekkoatletki budzi niekiedy uśmiech politowania, szczególnie gdy dalej biadoli nad swym losem: ,, W drodze na stadion przede mną szła Wambui, która jest trzy razy większa ode mnie. Jak ja mam się czuć? Ona ma wielką łydkę, wielką stopę, zrobi jeden krok, a ja trzy.” Znaczy cojak Wambui jest większa, to powinna zostać wywalona ze sportu na zbity pysk? Głównie po to, żeby Jóźwik miała w swojej konkurencji mniej pod górę? W takim razie może zróbmy podobnie z bardzo wysokimi koszykarzami czy siatkarzami, by tym niższym nie było zbyt trudno i przykro? Albo odpowiednim przepisem usuńmy z konkurencji lekkich zawodników w sportach jeździeckich, aby koniom było łatwiej zdobywać medale. Albo wyeliminujmy z pływania synchronicznego dziewczyny obdarzone przez naturę większą pojemnością płuc. Ba, nawet chudych długodystansowców, głównie ze wschodniej Afryki, tych anorektyków o bardzo długich nogach też należałoby w myśl jóźwikowej filozofii zdyskwalifikować, bo gdy taką nogą dadzą z buta, to siedem mil trzasną jednym krokiem i jak tu wtedy z takim konkurowac?

         Obrażona na testosteron Polka, a wraz z nią grono przykalskujących jej bezmózgowców, zapomina, że wyniki sportowe to po pierwsze odpowiednie dla danej konkurencji predyspozycje, a po drugie często katorżniczy trening, czyli ciężka codzienne praca. No a te predyspozycje to może być właśnie wzrost, siła, skoczność, zmysł równowagi, zdolność do nagłych przyśpieszeń, a nawet wzrok, jak choćby w strzelectwie. Jednak nie tylko to, bo sama budowa ciała, tak bardzo irytująca polską biegaczkę, w tym głównie jego proporcje, bywa inna, a mówiąc wprost – bardziej dostosowana do uprawiania określonej dyscypliny.

         Weźmy konkretny przykład Michaela Phelpsa, pływaka o rozpiętości ramion długości dwóch metrów, zagarniającego nimi wodę niczym pagajami. Albo czy nie powinna budzić zastrzeżeń nieproporcjonalność jego budowy – zbyt długiego korpusu i krótkich w stosunku do wzrostu nóg, umożliwiająca lepszą pływalność przez bardziej optymalne ułożenie ciała w wodzie? No a stopy? Te już są skandaliczne. Przy długości 48.5 bardziej zasługują na miano płetw i jego konkurenci powinni go oskarzyć o skrzyżowanie z żabą. Ale i to jeszcze nic, albowiem serce Phelpsa pompuje 30 litrów krwi na minute, czyli dwa razy więcej niż przeciętnego człowieka. Czyli co, jakiś nienaturalny ten amerykański pływak, mocno odbiegający od przyjętych i zaakceptowanych norm. Może obcy, taki nie nasz, znaczy alien? Tylko że nikt jakoś nie protestuje. To pewnie wszystko przez to, że usta zatyka chętnym poprawnośc polityczna.

         Nie zapominajmy, że w przypadku kobiet anomalią niekoniecznie wskazującą na inność płci może być naturalnie wyższy poziom testosteronu. No i co z takimi zrobić, też dyskwalifikować, odebrać im mistrzowską klasę, medale, odrzeć ze wspomnień wielkich dni sławy? A przecież drastyczne kroki w przypadku popełnionych pomyłek mogą zniszczyć konkretne osoby nie tylko jako sportowców, ale ogólnie - jako ludzi właśnie. I to na całe życie. Tak jak w przypadku Ewy Kłobukowskiej, której pomyłkowo lub może nawet celowo wyrządzono wielką krzywdę, a mimo to nie zrekomensowano jej strat moralnych, ani nawet nie przeproszono.

         Oczywiście nie jest tak, że sport stanowi dziedziną życia całkowicie czystą, pozbawioną kontrowersji, o czym może zaświadczać jak na ironię - a więc wbrew temu, co piszę - właśnie wygląd zawodniczek.

         Istnieje bowiem dyscyplina, która aż kipi oczywistą dyskryminacją, a jest nią gimnastyka artystyczna. Przy czym dyskryminowana jest w niej brzydota albo przynajmniej przeciętność wyglądu, nie wywołująca estetycznych ochów i achów. Zawodniczki dobierane są nie tylko według kryterium nienagannych proporcji ciała, dzięki czemu cieszą oko  wspaniałymi figurami, ale i urokliwymi buziami, na ogół mocno przyozdobionymi makijażem kamuflującym wszelkie niedoskonałości natury. Niech koślawe, nadmiernie dupiaste, przysadziste, małe lub zbyt wysokie, te z kaprawym okiem, haczykowatym nosem lub zgryzem ,,na zająca” wybiją sobie z głowy uprawianie tej dyscypliny. Proszę bardzo, rzut młotem, kulą, dyskiem, podnoszenie ciężarów, biegi, piłka nożna czy koszykówka – to tak, te konkurencje czekają na nie. Ale gimanstyka artystyczna absolutnie. Bo w niej na sukces składa się mistrzostwo wykonania przyozdobione urodę i wdziękiem. Nie jest to więc dyscyplina dla naszej Afrykanki, ale i nie dla Jóźwik. Więc paradoskalnie dla obu sprawiedliwa.

         To było tylko tak na marginesie, a teraz wróćmy już do tematu. Jeśli Polka cierpi, bo jej filigranowość czuje się dyskryminowana i poszkodowana zwalistą masywnością Afrykanek, to warto jej przypomnieć, że Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych po roku prowadzonych testów dopuściło Caster Semenyę do zawodów. A skoro tak, to organizacja ta powinna cieszyć się chocby jakim takim zaufaniem i autorytetem polskiej biegaczki, albowiem pod jej właśnie auspicjami startuje w zawodach. W każdym razie na tyle, by nie krytykowała jej decyzji i w sposób niedopuszczalny nie tylko przez normy politycznej poprawności, ale w ramach szeroko rozumianej kultury w ogóle, publicznie nie ocniała wyglądu swoich konkurentek – zwłaszcza pod kątem płci i koloru skóry. Bo wtedy zbliża się mentalnością do naszych nadwislańskich dżentelmenów, którzy o siostrach Williams mawiają per amerykańskie Tysony lub jeszcze wdzięczniej - goryle.

         A jak nie, to niech wiesza kolce na kołku i zajmie się jakimś bardziej pożytecznym zajęciem, które nie będzie wymagać od niej udzielania wywiadów. Zwłaszcza że i do jej wyglądu można mieć zastrzeżenia, choć nie w kontekście uprawianej przez nią dyscypliny. Bo filigranowość i figura jakoś nie idą jej w parze z buzią, której rysy wyraźnie wskazują na udział pługa w ich poczęciu. Prawdopodobnie zaraz po zmroku, niedługo po położeniu ostatniej skiby pod lasem. Co nie tylko widać, ale niestety i słychać.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport