Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
1708
BLOG

Ucieczka przed Hawkingiem

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 54

        Nie jest dobrze, o nie. Jeszcze do przedwczoraj łudziłem się, że mam, to znaczy, że mamy jakąś szansę przetrwać i końca świata jednak nie będzie... Co, że znów piszę o Trumpie? Ależ skąd, jego przetrwamy na pewno, a w zasadzie jego mocno narowistą niezależność. Dość szybko zresztą, bo prezydent żyje na krótkiej smyczy zastanej zaraz po wyborach rzeczywistości, zwłaszcza gdy jest to jego pierwsza kadencja. A ta oblepia go zaraz na dzień dobry doradcami, układami, otacza lobbystami, wiąże istniejącym prawem i międzynarodowymi umowami – oficjalnymi i zakulisowymi. Czyli co? Ano zakłada mu wędzidło, czyniąc go bardziej pokornym, a przede wszystkim sterownym. I wtedy staje się... No powiedzmy, że takim cierpiącym na amnezję samego siebie, wymuszonym realistą, co w zależności od rodzaju i skali oczekiwań dla jednych oznacza, że fakty i czas go cywilizują, a dla drugich - wręcz przeciwnie.

         No więc nie, absolutnie nie chciałem pisać o Donaldzie Trumpie, tylko o Stephenie Hawkingu – człowieku... A co mi tam! Przecież prawica zapowiedziała upadek politycznej poprawności po zwycięstwie miliardera, więc uznajmy, że o człowieku, który jako pierwszy stał się przykładem technologicznie zmaterializowanej inteligencji w formie skrzyżowania homo sapiens z maszyną. Otóż ten brytyjski astrofizyk, kosmolog i fizyk teoretyk znów zamieszał fusy w kawie - rzecz jasna w przenośni, bo niestety niczym od dawna zamieszać już nie może poza naszą wyobraźnią – no więc zamieszał i wyszło mu jak amen w pacierzu, że ludziom zostało tysiąc lat życia na Ziemi. Prorok jaki, czy co?

         Cóż, mocna teza. I ponura. Nie pozostało nic innego, jak tylko zacząć się pakować i zamawiać bilet, bo tysiąc lat to tyle, co z bata strzelił. Ale gdzie i na co zmawiać? No i czy windą bliżej, czy jednak LOT-em? W każdym razie w inne światy, czyli na najbliższą planetę przyjazną człowiekowi – tak orzekł Hawking, którego na spotkanie ze stowarzyszeniem Oxford Union dostarczono paczką, podobno FedExem, dla oszczędności miejsca w postaci zwiniętej, choć na wszelki wypadek z dodatkowym źródłem zasilania. Natomiast odnośnie planety, to taką odkryto - całkiem blisko zresztą. Nazywa się Proxima B, jest położona 4.24 lat świetlnych od Ziemi i posiada wodę, co szczególnie zainteresowało admirałów różnych bander, firmę British Petroleum i dla równowagi ekologów. No a skoro jest woda, to pakując się nie mogę zapomnieć o wędkach, choć szkoda, że z uwagi na brak miejsca pozwolą zabrać mi jedynie teleskopowe.

         Dobrze, ale co zainspirowało mózg mózgów do snucia tak katastroficznej wizji? To znaczy ostatecznie optymistycznej, bo ktoś jednak przeżyje zagładę, choć zważywszy na możliwości środków transportu - zapewne niewielu. Wybrańców, którym na obcą planetę uda się dotrzeć i tam przetrwać, przedłużając tym samym kosmiczny epizod z człowiekiem w tle.

         Otóż zdaniem Hawkinga istnieją ku temu trzy powody: globalne ocieplenie, wojna nuklearna i sztuczna inteligencja, która z czasem wyprze z użytku tę naszą, ludzką, i co przy okazji potwierdza opinię, że uczeń może przerosnąć mistrza. A żeby przed tymi zagrożeniami uciec, należy właśnie ,,Patrzeć w górę, w gwiazdy, a nie pod nogi“, zachęcał uczony,

         Trzeba przyznać, że brytyjski astrofizyk ma nieco większą wyobraźnię, niż na przykład taki Andrzej Olechowski, który w przypadku wojny nuklearnej sugerował ucieczkę na antypody. Ale to tylko dlatego, że Olechowski zapewne nie czytal Lema, więc co może, cymbał, wiedzieć o kosmosie? A nasz prorok odwrotnie - jak na naukowca przystało wie, że nic nie wie, o!

         A jest właśnie mały problem. Jeśli bowiem z trudem, bo z trudem, ale można przyjąć, że w nowym środowisku ludzkość zaprzestanie szkodliwej dla otoczenia działaności (che, che, che! ), to już nie umknie przed dwoma kolejnymi zagrożeniami, czyli wojną i sztuczną inteligencją. A nie umknie dlatego, że nie uda jej się czmychnąć przed immanentnymi cechami człowieczeństwa, czyli przed samą sobą. Cechami, które generują i konflikty, i pogoń za wiedzą, w tym i tą pochodzącą ze sztucznej inteligencji, jaka przecież wbrew lękom Hawkinga, niszcząc naszą planetę, pozwoli nam zarazem przetrwać – daleko bo daleko, ale jednak. Zatem nie uda się, bo człowiek nie ucieknie od własnej natury. I stąd prosty wniosek, że równie dobrze wyginiemy na Ziemi, jak i na nowej planecie. Zabierzemy ze sobą cały nasz bagaż - i tę sztuczną inteligencję, i nienawiść, i żądzę władzy, i grupowe interesy konfliktujące społeczeństwa, i nierówność, i wreszice broń, by gdzieś tam hen znów bezpardonowo zmagać się na śmierć i życie w imię walki o pokój i demokrację. A gdy już zniszczymy, osramy i wyeksplatujemy nastepną planetę, wtedy zjawi się kolejny Hawking i każe nam lecieć dalej. Jak szarańczy.

         Oczywiście, ktoś powie, że może z czasem, przed upływem tysiąca lat, da się nas wysterylizować z agresji, bezkompromisowej rywalizacji o poprawę bytu i stałego dążenia do zdobywania wiedzy, ale... No właśnie, przecież te cechy stanowią o ludzkiej naturze. Czy zatem pozbawieni ich, będziemy nadal ludźmi? I czy instynkt samozachowawczy nam na to pozwoli? A jeśli i ten wykastrujemy z siebie, to czy zechcemy nadal się chronić – się, znaczy jako gatunek, wciąż ten sam, a może już obcy? Lecieć gdzieś już nie jako udzie, ale ich atrapy?

         Ma więc Hawking rację, czy nie? Czy należy mu wierzyć, skoro popełnia tak kardynalne błędy? Cóż, z  Bogiem i autorytetami trudno się nie zgadzać. Ale czy ktoś wysłuchał kiedyś Boga, czy poznał nieomylny autorytet? Tego nie wiem, ale wiem za to, że wiara – ta prosta, nieskomplikowana, biorąca się z lęków i nadmiernego zaufania, jest wyrazem intelektualnej łatwizny typowej dla mas, w przeciwieństwie do niewiary, jaka bywa na ogół następstwem wyzwania dla rozumu i zaczątkiem postępu.

----------------------------------

http://www.businessinsider.com/stephen-hawking-1000-years-2016-11

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie