Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
808
BLOG

Jakie piękne kłamstwa

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Polityka Obserwuj notkę 86

        I wszystko widmo. I wszystko fantom.“ - pisał Julian Tuwim, wspominając o złudnym świecie wyimaginowanej rzeczywistości, jaką wykreował sobie motłoch. Albo bardziej aktualnie i zarazem straszniej, bo prawdziwiej – którą w lichych, pozbawionych uprzywilejowanej porcji wiedzy i wyobraźni umysłach stworzył sprytny socjotechnik, pracujący na zlecenie elit władzy.

         Wspomniany stan narzucanej świadomości, z założenia zmieniającej się na różnych etapach ,,gry o tron“, jednak dziwnym trafem na ogół akceptowanej przez masy w jej kolejnych propagandowych odsłonach, najlepiej widać na przykładzie wyborów. Co ciekawe, faza zdemoralizowania umysłów obu stron dziwnego porozumienia - rządzonych i rządzacych, pogłębia się z każdym rokiem. Wybierani zawsze łgali, ale nie z taką premedytacją i tak potwornie jak obecnie, kiedy odkręcają się tyłem do samych siebie i swoich wyborców zaraz po ogłoszeniu wyników. Niegdyś zakamarki ich karlejącej moralności i podszyty lękiem zmysł samozachowawczy wyznaczały granicę nieprzyzwoitości, jakiej nie należy im przekraczać z obawy przed rozliczeniem. Można więc było mówić ludziom dziesięć, a myśleć pięć i te pięć po wyborach starać się realizować, by ostatecznie uzyskać trzy. Ale nie mówić dziesięć, a myśleć minus dziesięć po to tylko, żeby dzierżąc już ster rządów otrzymać niekiedy niewiadomą, będącą wypadkową interesów władzy na jej styku z biznesem lub co jeszcze gorzej – z inną, obcą władzą. A dziś stało się to już niemal normą. Tym bardziej złą, że powszechnie zaakceptowaną przez obie strony relacji elity - społeczeństwo. Zaakceptowaną pół żartem, pół serio, ale jednak. Przy czym pół żartem dlatego, że w wyborczych przyrzeczeniach pobrzmiewa nuta z popularnego niegdyś dowcipu o górnikach i Gierku, który zapytał ich, jak im sie żyje. Dziś podobny mechanizm możemy prześledzic na przykładzie wyborczych przyrzeczeń. ,,Dam wam powszechne szczęście“ – zapewnia żartem polityk. ,,Ufamy ci“ – odpowiadają żartem wyborcy.

         Ale przyjrzyjmy się temu zjawsku na przykładzie Donalda Trumpa. Jeszcze w marcu tego roku kandydat twierdził, że islam nienawidzi Ameryki i dlatego on chciałby ustanowienia zakazu wjazdu dla muzułmanów. Inaczej już brzmiał po wyborach, gdy kilka dni temu rozmawiał telefonicznie z premierem Pakistanu Nawazem Sharifem. Rzecz pierwsza, Sharif  nie wiadomo czy kpiąc, czy pytając o drogę zatelefonował z gratulacjami nieco późno, bo trzy tygodnie po wyborach, więc nic nie skłanialo Trumpa, by stał się niezwykle przyjaźnie wylewny. A gulgotał wielce kordialnie o Pakistanie jako fantastycznym miejscu zamieszkłym przez równie fantastycznych, wybitnie ineteligentnych ludzi. O tym, że jest to jedna z wylęgarni islamskiego terroryzmu, nawet się nie zajaknął. Dlaczego? Może nie wie, że Pakistan jest państwem islamskim. Cóż, zdarza się. Ja do którejś klasy szkoły podstawowej też nie wiedziałem, ale nie przejawiałem wtedy takich ambicji, by zostać prezydentem USA. Dziś tym bardziej już nie. Natomiast smaczku sprawie dodał fakt, że Sharif opublikował zapis rozmowy, dzięki czemu rechot dał się słyszeć na wszystkich kontynentach.

         Nic nie zostało również z zapowiadanego muru pomiędzy Meksykiem a Stanami, nawet cegła. Elektowi odeszła też jak nożem uciął chęć ograniczania praw gejów, deportowania nielegalnych, a nawet likwidowania w całości zdrowotnej reformy Obamy. Po prostu nie chce i już - co mu zrobisz? Mało tego, w Hillary Clinton przestał widzieć kryminalistkę, więc nie planuje wytaczać jej procesu i zamykać w schowku. Zwyczajnie z dnia na dzień zmienił mu się światopogląd i wyciszyły emocje.

         Jest jednak coś jeszcze, czym ograno jego zwolenników. Otóż mimo że Donald Trump reprezentował republikanów, ich skierowane w niego ataki spowodowały, że zaczął być coraz bardziej postrzegany jako polityk praktycznie niezależny. I nie oszukujmy się, ale wielu myśli tak do tej pory. Owszem, wiedzieli że jest mało okrzesany, że cwaniak, że kombinator, ale właśnie ów nimb rzekomej niezależności, której potrzebowali jak ryba wody, żyjąc w kiszącej się starymi układami Ameryce, kazał im wskazać go jako ICH kandydata. I co mają w zamian? Do niedawna krytykowany przez konserwatystów miliarder raptem został oklejony tłumem polityków i doradców rekrutujących się z partii republikańskiej, w tym nawet tych plujących na niego jeszcze wczoraj. Jak choćby Mitt Romney, który chciał zablokować nominację Trumpa, natomiast dziś łasi się u jego stóp, nazywając go człowiekiem, który jednoczy ludzi i poprowadzi kraj ku przyszłości. A wszystko za cenę stanowiska sekretarza stanu.

         No cóż, nie mieliśmy w USA sytuacji, w której już prezydent-elekt zdążył zerwać z wiekszością przyrzeczeń i diametralnie zmienić swój polityczny image. Widocznie prawdą jest to, co o Trumpie napisał Jacek Przybylski, jeden z redaktorów ,,Do Rzeczy“, a mianowicie, że: ,,doskonale rozumie różnice miedzy populistyczną, wręcz radykalną kampanijną retoryką a retoryką powyborczą: łagodniejszą i pragmatyczną“.

         Co ciekawe, pisze to Przybylski z niekłamaną nutą pochwały, że przecież to bardziej przedsiębiorca i celebryta niż polityk, a jednak posiada takie wybitne zdolności. Ale zdolności do czego? Do kłamstwa? Nie, nawet nie do tego, bo chyba jednak większość głosujących na Trumpa, oprócz jego rzekomej niezależności politycznej, jaka ich ujęła, nie dała się nabrać na oferowaną przyrzeczeniową kiełbasę. To raczej zdolność do występu w pewnym show, zwanym wyborami, w którym on, puszczając oko do ludzi, głosił: ,,Słuchajcie jak pięknie kłamię“. Na co oni potakując ze zrozumieniem głowami, mówili: ,,Faktycznie, gostek kłamie pięknie, piękniej niż jego konkurentka Znaczy, że co, że stara sie, że traktuje nas poważnie, tak? Hej, wybierzmy go!“

         A za kulisami tego socjotechnicznego łotrostwa, w którym przegranym jest zawsze wyborca, do elekta zgłasza się kilkunastu całkiem poważnych już facetów, mówiąc: ,,No dobra, błaźnie, napodrygiwałeś się, wyszumiałeś, bzdur naplotłeś, a teraz damy ci swoich ludzi, którzy posprzątają ten wyborczy bałagan i będą odwalać za ciebie całą robotę. Let‘s go make real politics!“.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka