Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
1736
BLOG

Stare onuce

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 54

        Wojsku, a już zwłaszcza wyższej kadrze dowódczej, tej z wężykiem, wypada tylko beret nosić na bakier, natomiast być na bakier ze sztuką wojenną, zasadami apolityczności armii, moralnością i godnością oficerską -  już nie. Szkoda, że nikt nie uzmysłowi tego polskim generałem, którzy niczym wysłużone konie odstawiani są ze służbowego zaprzegu. Z tym że generałowie przejdą w stan spoczynku, gryząc rękę pańską niczym wędzidło, ale inkasując z niej przedtem emerytury równe ministerialnym pensjom, natomist stare habety trafią na ubój. Cóż zrobić, świat nie jest doskonały, fakt, ale nie znaczy to, że postawy zdymisjonowanych dowódców nie budzą obaw. Obaw ludzi choćby w miarę uczciwych i w miarę myślących, znaczy inaczej niż narzuca to Gazeta Wyborcza i stacja TVN. Mówiąc zaś krótko, chodzi o okazy rzadkie, ale wciąż tu i tam występujące. I nie muszą to być militarni eksperci, tylko zwykli cywile, a gdyby jednak upierać się przy wojskowych, to wątpliwości powinny zasiać się już na szczeblu kaprala - i wcale nie z marszałkowską buławą w tornistrze. Ale do rzeczy.

         Oto szef Ministerstwa Obrony Narodowej Antoni Macierewicz zdecydował o wzmocnieniu wschodniej flanki przez przerzucenie 58 czołgów Leopard 2A5 z 34. Brygady Kawalerii Pancernej w Żaganiu, wchodzacej w skład 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej, do 1. Brygady Pancernej stacjonującej w Wesołej pod Warszawą. W zamian, do 34. Brygady powędruje 58 czołgów T-72 przerzucanych już na zachód, a stanowiących dotychczasowe uzbrojenie 15. Brygady Zmechanizowanej z Giżycka. No a co stanie się ze zmodernizowaną przez Polaków wersją T-72, czyli PT- 91 Twardy, stanowiącą dotychczasowe uzbrojenie 1. Brygady? Czy czołgi pozostaną pod Warszawa, czy będą przetransportowane w rejon Mazur, by tam zastąpić wycofane porosyjskie T-72? Dobre pytanie. Niby oficjalnie nic jeszcze nie wiadomo, ale wiedzą to już krytycy Macierewicza, sugerując, że batalion uzbrojony w czołgi Twardy pozostanie w Wesołej, co tym samym pozbawi giżycką brygadę zmechanizowaną broni pancernnej. Hm, ciekawe, ale  faktem jest i to, że łatwiej będzie rozwijać jednostki pancerne do kontrnatarcia spod Warszawy, niż wystawiać je na pierwszy zmasowany atak przeprowadzony z leżacego tuż za miedzą od Giżycka obwodu kaliningradzkiego.

         Czy zatem decyzje Macierewicza i jego wojskowych doradców są zasadne? Oczywiście, że tak, choć w praktyce, z uwagi na ograniczone ilości wojska i dobrego sprzetu, wygląda to trochę tak, jak ze zwierzętami- muzykantami ze znanej bajki Kryłowa, które wymieniały się miejscami, by lepiej zagrać. Aż po kilku nieudanych próbach oświecił je wreszcie słowik, mówiąc: a wy,druzja, kak ni sadities, wsio w muzykanty nie godities.          Jednak w działaniach MON zawarta jest przynajmniej jakaś opóźniająca zagładę logika. Bo skoro przyjęliśmy spodziewać się zagrożenia ze strony Moskwy, to powinniśmy bronić wschodniej granicy Polski, a nie wschodniej granicy Niemiec, w której rejonie skupione były do tej pory wartościowo najlepsze, bo najnowocześniej wyposażone jednostki polskiej armii. Mówiąc obrazowo, przypominało to boksera, który przed sierpowymi ciosami wyprowadzanymi prawą ręką przeciwnika, uporczywie stara się osłaniać nie lewą, ale prawą część głowy.

         W każdym razie kolejna decyzja ministerstwa spowodowała, że znów polała się breja niewyszukanych ataków skierowanych w osobę szefa MON. Niewyszukanych, bo mówienie o sabotażu, co otwarcie zarzuca Macierowiczowi przytomny przecież na umyśle, choć może tylko głupi - kto wie? - generał Waldemar Skrzypczak, kwalifikuje się na sprawę sądową i byłby nierozsądnie nazbyt wyrozumiały pan Antoni wobec stale gardłującego generalskiego warchoła, gdyby nie zechciał zamknąć mu ust wyrokiem. Drugim krytykiem czołgowej roszady jest generał Różański, ten który po swojej dymisji poszedł się wypłakać w mankiet Monice Olejnik, co postawiło przysłowiową kropkę nad jego walorami etycznymi i zawodowymi. Zresztą Różański jeszcze będąc w służbie zdołał skonfliktować się z Macierewiczem o plany dotyczące wzmocnienia Leopardami brygady z Wesołej i krytykę tę kontynuuje w cywilu. Wreszcie trzecim antagonistą ministra jest generał w stanie spoczynku Bolesław Balcerowicz – człowiek będący żywym dowodem na to - zaraz obok słynnego ,,szoguna”, generała Stanisława Kozieja – że uzyskane wykształcenie nie zawsze idzie w parze z prezentowaną erudycją, a czasami jakby wręcz przeciwnie. Otóż Balcerowicz, podobnie jak Skrzypczak, odnalazł całkowicie polityczny charakter decyzji Maciewicza, a na dodatek stwierdził, że przerzucając jednostki, należy to robić całymi dywizjami i brygadami, a nie ograniczać się do batalionów. Jakby zapomniał, że od czegoś trzeba zacząć, czyniąc to w skali odpowiadającej realiom. Bo skoro, jak sam twierdził, wschód Polski nie dysponuje kwaterami dla amerykańskiej brygady, to jak miałaby się tam rozmieścić 11.Dywizja? Zresztą gdyby gość kojarzył fakty, zwłaszcza te, które tak niedawno komentował, to przypomniałby sobie, że sam chwalił ulokowanie jankesów w Żaganiu. A skoro tak, to jest dobry czas, by tamtejszy batalion Leopardów przerzucić dalej na wschód, wykorzystując zastępczy potencjał Abramsów.

         Jakby tego wszystkiego było mało, Skrzpczak zaczyna coś bredzić o osłabieniu 11. Dywizji, będącej strategicznym odwodem. Ale przecież oczywiste jest, że odwód ten mógłby wejść w kontakt z nieprzyjacielem dopiero na zachód od Wisły, gdyby oczywiście Rosjanie zdecydowali się ją przekroczyć. Wcześniej nie byłoby to możliwe. A dlaczego?

         Generał Skrzypczak ponownie rozwiewa wszelkie wątpliwości, przy czym to, co powiedział, kwalifikuje go już nie jako sabotażystę, którym to mianem sam określił Macierewicza, ale jako dywersanta piątej kolumny. Krytykując bowiem osłabienie odwodu strategicznego, jakim jest przerzucenie do 11. Dywizji czołgów T-72 w miejsce Leopardów, stwierdza, że rosyjskie maszyny to historyczny złom. - Trzeba będzie zakładać muzealne kapcie i szukać kustosza – ironizuje, podkreślając przy tym, że wysłużone rosyjskie czołgi są na współczesnym polu walki kompletnie nieprzydatne. I znów dorzuca z ironią: - Nadają się tylko do Afryki.

         Nieprzydatne, do Afryki… Hm, ciekawe spostrzeżenia. Zwłaszcza jak na byłego dowódcę wojsk lądowych, odpowiedzialnego przecież za świadomą, niemal bezprecedensowo szkodliwą w założeniu osłonę wschodniej Polski historycznym złomem. A skoro tak, to ile czasu stawiałyby te  ,,muzealne oddziały” opór Rosjanom, by dać się rozwinąć strategicznym odwodom, o czym coś bełkocze? Przecież odwód nie zdążyłby ich wesprzeć, bo walczące na wschód od Wisły jednostki zostałyby błyskawicznie rozbite. Przy czym nasze Leopardy sprowadzono by do roli forpoczty niemieckiej armii, a de facto zderzaka dla niej, gdyby Moskwa chciała pójść dalej na zachód.

         Oj, dobrze, że pan Antoni odcina armię od wpływu ,,wybitnych strategów” - generałów noszących w plecaku zupacką mentalność. Zaraz tuż obok pary starych onucy, zatęchłych jeszcze w epoce braterskiej przyjaźni polsko-radzieckiej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo