Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
1286
BLOG

Demokracje samozagłady

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Terroryzm Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

        Jeśli ktoś ma nadzieję, że terroryzm islamski da się wyplenić podobnie, jak to miało miejsce w przypadku Frakcji Czerwonej Armii w Niemczech czy Czerwonych Brygad we Włoszech, to się myli. Obie organizacje charakteryzowały się małą liczbą członków, dobrze utajnionych, a więc tym bardziej trudnych do wykrycia, jednak nie miały szerokiego zaplecza w masach, jakie zapewniałoby im duchowe, polityczne i materiałowe wsparcie. Wręcz przeciwnie – może poza częścią zradykalizowanej, komunizującej młodzieży nieoficjalnie kibicującej działaniom grupy Baader-Mainhoff , a w przypadku struktur kierowanych przez Renato Curcio - sympatyzującymi z nimi w ,,latach ołowiu”, liczniejszymi niż w RFN, lewicującymi uczniami szkół średnich i studentami, obie organizacje działały praktycznie w społecznej próżni. Trudno się zresztą dziwić, skoro przypadkowymi ofiarami ich ataków, skierowanych w elity świata kapitalistycznego oraz ich strażników, padali Bogu ducha winni obywatele. Poza tym byt, a ten był zapewniony na wysokim poziomie, kształtował świadomość, która nie sprzyjała walce klas. Dlatego zwalczane, rozpracowywane od środka, nękane aresztowaniami i pozbawione moralnego wsparcia skompromitowanego wojną afgańską Związku Radzieckiego, obie organizacje zawiesiły swoje działania na przysłowiowym kołku.

         Podobny los spotkał dwie organizacje terrorystyczne o podłożu nacjonalistycznym. Irlandzka IRA w wyniku tak zwanego porozumienia wielkopiątkowego złożyła broń, a jej kontynuatorka Real IRA straciła niemal całkowicie społeczne poparcie po krwawym zamachu dokonanym w Omagh. Również zmęczenie społeczne policyjnymi działaniami władz hiszpańskich w Kraju Basków oraz sprzeciw samej ludności wobec krwawego terroru przyczyniły się najpierw do zawieszenia broni, później ogłoszenia przez przywództwo ETA zaprzestania walki zbrojnej i wreszcie ostatecznego przekazania w tym roku władzom całości posiadanego arsenału.

          Natomiast w przypadku organizacji islamskich wygląda to nieco inaczej. Pożywek terroryzmu jest tu kilka. Po pierwsze, islam, czyli religia, która całkowicie steruje  przekonaniami i poczynaniami ortodoksów. Po drugie, arabski rewanżyzm, postrzegający w świecie Zachodu przyczyn swego wieloletniego politycznego i społecznego poniżenia. Po trzecie, w przypadku terroryzmu rodzącego się na gruncie europejskim, głównie w islamskich gettach wielkich miast, powodem jest zwykła bieda, wyrzucająca na niby socjalny, czyli lepszy niż nic, jednak  wciąż margines pozbawioną często pracy i perspektyw ludność muzułmańską. Po czwarte, kompletnie niezrozumiała polityka władz państw zachodnich, których pasywna postawa wręcz ośmiela muzułmańskich bojowników, a w zasadzie zwykłych sfanatyzowanych bandziorów do nasilenia działań o charaterze terrorystycznym. I wreszcie, już po piąte, durno-pacyfistyczno-tchórzliwe zachowania konsumpcyjnych społeczeństw Zachodu. A tym wszechobecna od lat poprawność polityczna zaszczepiła poczucie wstydu za przejawy ksenofobii z jednej strony, z drugiej - natężyła lęki przed reakcją władz i często własnych środowisk na ewentualne przejawy postaw samoobronnych, co ciekawe, większe od lęku przed muzułmańską agresją. A nie ma lepszego celu dla terroru, jak źle rządzone, zalęknione społeczeństwa.

         Co jednak stało się ostatnio zmorą służb specjalnych, to fakt, że terroryści przestali się wywodzić z mocno zakonspirowanych organizacji, do których można jednak przeniknąć, pozyskując informacje i uprzedzając ich ruchy. Obecnie, jak w przypadku zamachów w Bostonie czy Londynie, są to coraz częściej samotne wilki, które w oderwaniu od terrorystycznego zaplecza, przepojone nienawiścią do ,,sytych społeczeństw” i napompowane prymitywną pożywką agresywnej religijności, dokonują aktów brutalnej przemocy. A tych niezwykle trudno wykryć przed zamachem, o ile w ogóle można. Tym bardziej że sam zamach przestaje w ogóle być planowany, skoro do jego dokonania wystarczy tasak, nóż czy samochód i pokłady noszonej w sobie nienawiści, plus decyzja podjęta ad hoc.

         Wcześniej czy później - a miejmy nadzieję, że jednak wcześniej - przywódcy zachodniej cywilizacji będą musieli zerwać z polityczną poprawnością i sięgnąć po bardziej radykalne metody walki, w tym deportacje i przmusowe dekoncentracje muzułamańskich skupisk. Przy czym czasu pozostało niewiele, bo wypadki w Turynie, gdzie panika wywołana podejrzeniem wybuchu bomby spowodowała obrażenia u 1527 osób, wskazują, że terroryzm, którego celem jest zastraszenie i dezorganizacja społeczeństw, święci właśnie swój triumf. Wystarczy bowiem mały stuk upadającej metalowej konstrukcji plus powszechna już psychoza zamachu, by tłum pierzchał jak stado królików, tratując się nawzajem. Pierzchał, bo tylko to potrafi, czego dla łatwiejszego sprawowania władzy nauczono go w tak zwanych, dla żartu chyba, demokracjach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka