TYŁEM DO...
TYŁEM DO...
Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
905
BLOG

Potyczki z Piotrem Piętakiem

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

        Stać się żywą inspiracją dla kogoś do napisania notki, jakiejkolwiek i gdziekolwiek, to sprawa niesłychanie ważna. Nawet wtedy, gdy rzecz dotyczy drobnej gazetowej wzmianki o tym, że poprzedniego wieczoru, w stanie nietrzeźwym załatwiało sie potrzebę w publicznym miejscu. Nieważne więc o czym na nasz temat piszą, ważne, żeby pisali, bo w ten sposób wyłaniamy się na wierzch z miliardowej otchłani anonimowego niebytu, trafiając do annałów historii. To co, że tylko w kronice wykroczeń – ważne, że z annałów. Podobnie nie ma znaczenia kto jest autorem – znakomity publicysta wyrażający dla nas swoje uznanie w opiniotwórczym medium, czy menel, który na drzwiach publicznego kibla stwierdzi krytycznie, że ,,Grzesiek Gozdawa to przech*j!!!“ Tak, tak -  z trzema wykrzyknikami naraz. I dobrze, że z trzema, bo to oddaje kompulsywny, a więc szczery, płynący prosto z serca, charakter wypowiedzi.

         Nie bez kozery zebrało mi się na tę drobną refleksję, tylko z kozerą, jaką okazał się Piotr Piętak, którego napisana przeze mnie notka, zatytułowana ,,Prawdziwa twarz Chrystusa“, sprowokowała wczoraj do popełnienia własnej, nazwijmy ją polemiczną - ,,Czy PiS wyrusza na wojnę z Episkopatem?“. A w tej notce wyzywa mnie od pijanych w sztok uczniów Lutra, antykatolickich paszkwilantów, stalinowców, a nawet osób wzorujących się na Hartmanie, czyli przypisuje moje poglądy dość rozrzuconym historycznie kręgom bandycko-polityczno-filozoficznym. I mam tylko do niego wielki żal, że w bogactwie porównań nie przywołał z pamięci chciwych chrześcijańskiej karmy lwów i samego Nerona. Zawsze gustowałem w antyku, a tu proszę - taki pech.

         Prawdę powiedziawszy, piętakowe obelgi spływaja po mnie jak po kaczce albo jeszcze trafniej - po Kaczyńskim, który krytyką poświęconą mu przez kulawego słowem felietonistę przejmuje się tyle, co poszczekiwaniem Olejnik, czyli w ogóle. Niemniej kilka spraw wymaga wyjaśnienia.

         Pierwszą jest moja opinia o roli Kościoła katolickiego w życiu Polaków, zaprezentowana w kontekście jego działań w sprawie uchodźców, a więc roli widzianej dziś jako – moim zdaniem – ograniczonego autorytetu moralnego. Ograniczonego raz z uwagi na czasy, które z różnych względów pomniejszyły jego rangę, dwa, z powodu kompromitacji pazernością zademonstrowaną w latach 90-tych, i trzy – w następstwie śmierci Jana Pawła II, która zredukowała znacznie wzmożenie religijnych uczuć Polaków i ich związków z Kościołem, obserwowanych w czasie jego pontyfikatu. No więc bardzo się autorowi nie podobała moja opinia, traktująca Kościół jako transmisję pomiedzy prostaczkami a ich lichym wyobrażeniem Pana Boga - oj, nie podobała, i dlatego zaatakował mnie stwierdzeniem, że piszę brzydko o instytucji, która jest fundamentem polskości. Otóż nie fundamentem, tylko jednym z fundamentów, i to historycznych, a ja dotykam spraw współczesnych, mówiąc o tym, co jest, abstrahując od dziejowego całokształtu.

         Rzecz druga, i w rozumieniu Piętaka karygodna, to opinia, jakoby mi się nie podobało, że kardynał Nycz przypomniał o obowiązku chrześcijan, jakim jest pomoc uchodźcom. No fakt, jest, tylko czy w sytuacji, gdy może to spowodować istotną szkodę samemu pomagającemu, nie ma on prawa tak dobierać sposobu udzielenia tej pomocy, by zminimalizować wspomniane  ryzyko? Obowiązek nie narzuca przyjęcia jednej konkretnej formy wsparcia potrzebującego, absolutnie. Logicznym wymaganiem jest tylko to, by pomoc była skuteczna, przy czym i zmniejszenie ryzyka, i skuteczność w przypadku uchodźców można osiagnąć tak, jak proponuje to i robi polski rząd, nie szkodząc własnemu społeczeństwu.

         Po trzecie, zarzuca mi Piętak coś, czego w ogóle nie powiedziałem, i to już jest mocno irytujące, a mianowicie, że kto ,,ośmiela się krytykować politykę PiS wobec uchodźców ten nie jest prawdziwym chrześcijaninem“. Ha, ciekawe, gdzie też autor wyczytał w mojej notce podobną myśl, taką z gatunku płytszych niż kałuża, które nie bywają raczej wykwitem moich rozważań?

         Jednak postawiony mi przez niego zarzut może być rozpatrywany w jeszcze innym kontekście. Otóż nie bierze on pod uwage, że polityka PiS wobec uchodźców tak naprawdę nie jest polityką pisowską, wynikającą na przykład z mocno ksenofobicznych ciągot kierownictwa tej partii. Nie, jest ona polityką rządu wychądzącą naprzeciw postulatom znakomitej większości Polaków, co jest faktem. A co to oznacza? Ano tyle, że w tym przypadku władza jest autentycznym reprezentantem narodu i popełnia błąd Nycz, ustawiając Kościół w przeciwnym, słabym i zaszlamionym nawoływaniem papieża Franciszka nurcie. Tym bardziej że, o czym Piętak nie wspomina, przeszczep islamu na teren katolickiego kraju uderzy nie tylko w społeczeństwo, ale z czasem w sam Kościół – i to mocno, co można obserwować już teraz we Włoszech.

         Wreszcie faktem jest, że stwierdzam, choć nie jak przypisuje mi autor ,,triumfalnie“, tylko nawet z pewnym żalem, iż „interesy Kościoła i interesy państwa polskiego oraz narodu nie zawsze muszą być zbieżne.” I jest to oczywiste, a wynika z faktu, że Kościół polski jest organizacją ściśle podległą Watykanowi, zatem najpierw wypełnia on zobowiązania narzucone mu przez papieża, czyli te, które zabezpieczają wspólne interesy światowego katolicyzmu – zresztą niekoniecznie duchowe. A z kolei te interesy nie zawsze muszą być zgodne z interesami państwa i społeczeństwa, czego dowodem jest postawa Kościoła wobec uchodźców, a poprzednio porozumienie podpisane pomiędzy arcybiskupem Michalikiem i patriarchą Cyrylem, poprzedzone atakiem arcybiskupoa na PiS, które ma taki wpływ na dziś i jutro Polaków, jak księżyc na baranie rogi.

         I to tyle. Nie będę dalej dłubać w tekście Piętaka, bo nie ma sensu, albo inaczej – tak naprawdę szkoda klawiatury. Może tylko wspomnę, że tytuł jego notki, który zaczerpnał z cytowanej przeze mnie myśli jego chrześniaka, Ludwika Dorna, pozostawia autor bez jasnej odpowiedzi.

         Ale tak naprawdę nie to, co wskazałem w tekście autora, jest ważne, bo jakie znaczenie dla naszego bytu mają niezborne i napastliwe przemyślenia? Jego, Piotra Piętaka, osoby prywatnej? Żadnego. Dobra, zapomnijmy więc o tym. Istotne natomiast jest coś innego, istotne - co może zabrzmi dla kogoś przesadnie – z punktu widzenia nas, Polaków, i wystawiające nam świadectwo.

         Bo nie wyobrażam sobie, co to za kraj, w którym osoba nie tylko intencjonalnie zakłamująca przekaz cudzego tekstu, ale również nie potrafiąca go prawidłowo odczytać, mająca oczywiste problemy z rozumieniem historii, a przy tym niestabilna emocjonalnie, o czym świadczą jej notki – raz niemal bałwochwalcze, raz  jadowicie krytyczne wobec Kaczyńskiego - no więc, k***, co to za kraj, w którym taka osoba pełniła funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnetrznych i Administracji? No niech mi ktoś powie, proszę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo