Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
705
BLOG

Głupiec po amerykańsku

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

        Czytając regularnie tygodnik ,,wSieci”, lubię zerknąć dla relaksu na stronę dziesiątą, gdzie redaktor Dorota Łosiewicz prowadzi pół żartem, pół serio stałą rubrykę zatytułowaną ,,Świat jest fascynujący”. Oczywiście to, co fascynuje dziennikarkę, nie musi być obszarem moich zainteresowań – i odwrotnie, niemniej zdarza się czasem wzbudzić, poza uśmiechem, większe zaciekawienie. Tak stało się i ostatnio, gdy przeczytałem krótką notkę ,,Głupi i głupsi”, z której wynika niezbicie, że tymi głupimi są Amerykanie. Dlaczego? To zdaniem autorki proste. Skoro 7 procent Jankesów sądzi, że brązowe mleko pochodzi od brązowych krów, a nie powstaje w wyniku dodania do niego czekolady, dzieci ze szkół kalifornijskich nie wiedzą, że cebula i sałata to warzywa, 40 procent z nich nie ma pojęcia, że hamburgery robi się z krów, a 30 procent nie domyśla się nawet, że ser produkowany jest z mleka, to źle, oj, źle się dzieje w państwie Trumpa. Jednak żeby uspokoić Amerykanów, Łosiewicz dodaje zaraz, że oni i ich dziatwa nie są najgłupsi, bo palmę pierwszeństwa dzierży jednak Anegla Merkel z 80 milionami współplemieńców, dawniejszych nazistów, a jak raz, to zawsze nazistów, wierzących, że muzułmanie mogą przejąć europejską kulturę i wartości.

         Pozostawmy jednak na boku Niemców, bo choć może to interesujący, jednak mało sympatyczny temat - mniej więcej coś takiego, jak rozmowa o doskonale zorganizowanych karaluchach -  i zajmijmy się problemem światowego mocarstwa, a zwłaszcza jego niezamądrej dziatwy, czyli przyszłości narodu i państwa, z której dziennikaraka robi sobie bekę. I dobrze, że robi, bo na kilkanaście dni przed wizytą amerykańskiego prezydenta, na której władzy w Warszawie tak zależy, że aż przebiera nogami, wyobrażając sobie po niej Bóg wie co, taktownie jest nazywać głupkami jego rodaków, ale Boże uchowaj jego samego, choć ten, niczym nasz rodzimy cymbał Ryszard Petru, również zalicza wpadkę za wpadką.

         Hm, rzeczywiście wstydliwa historia z tym mlekiem i hamburgerami, ale przecież można na nią spojrzeć zupełnie inaczej, rzekłbym bardziej optymistycznie w kontekście zagrożonej fatalnym stanem edukacji przyszłości Stanów Zjednoczomnych. Bo mimo że tak wielu Jankesów kompromituje się niewiedzą na temat mleka, to jednocześnie właśnie Amerykanie są jego największym światowym producentem, wyprzedzającym daleko Polskę… Aha, no tak, rozumiem – Polska mała, ktoś słusznie zauważy, a Ameryka wielka, stąd i taka statystyka. W porządku, to teraz bardziej przekonujący wskaźnik. W roku 2013 przeciętne krowie wymię nad Wisłą produkowało rocznie 4238 kilogramów życiodajnego płynu, a wymię amerykańskie – 9677, czyli ponad dwa razy więcej. I tu w zasadzie zaczyna się dyskusja, kto jest naprawdę głupi. A jeśli dodać do tego uprawę zbóż, warzyw i owoców, hodowlę oraz produkcję wyrobów spożywczych, o których poddani Trumpa mogą mieć równie nikłą wiedzę, a mimo to mieszczą się w światowej czołówce, to śmiałą tezę redaktor Łosiewicz należy podać w wątpliwość. Tym bardziej jeśli uświadomimy sobie,  że zaledwie 30 lat temu dowiedzieliśmy się, co to hamburger i jak się go je - a na pewno inaczej niż bezę, czego uczono nas w telewizji - to stracimy wszelkie wątpliwości, komu naprawdę temat głupoty narodowej wydałby się wstydliwy.

         Podejrzewam również, że podobnie kompromitujące dane można by zebrać, testując Polaków, a zwłaszcza ich dzieci, gdyby zapytać je, z jakiego mięsa robi się schabowe, czy pomidor to warzywo czy owoc, z czego wytwarza się olej sojowy lub czy smakowite krewetki to kręgowce lub może skorupiaki. Medialna specjalistka od walki z aborcją, chowu bobasów i wczesnej edukacji dzieci, jaką jest Łosiewicz, na pewno zaniemówiłaby ze wstydu. A gdyby tak jeszcze palce odmówiły jej posłuszeństwa w wystukiwaniu na klawiaturze bzdur przypominających informacje na poziomie spotykanym w dawnych kalendarzach kuchennych zawieszanych tuż obok wyszywanej makatki z jakąś ludową mądrością, można by odetchnąć.

         Oczywiście rozumiem, że dziennikarka nie wie, iż w pierwszej dziesiatce światowego rankingu najlepszych uniwersytetów w roku 2016 było aż 9 amerykańskich, natomiast pierwszy polski zajmował zaszczytne miejsce w czwartej setce, podobnie jak nie ma pojęcia, że zdecydowana wiekszość laureatów Nagrody Nobla to Amerykanie, a tylko sześcioro z nich Polacy – w tym jeden z wadami głęboko ukrytymi. Nie wie również, że kierunek wyjazdów na naukowe stypendia wyznacza trasa z Polski do USA, a nie odwrotnie, i że to my stamtąd przejmujemy wszystkie rodzaje osiagnięć, a nie oni od nas. Wreszcie brak w niej tej samokrytycznej świadomości, że to, kim sama jest – nie tylko w sferze wiedzy, ale ogólnie rozumianych zdobyczy cywilizacyjnych, w tym otaczających ją produktów technicznych – zawdzięcza głównie Ameryce. A może nawet i tych zdobyczy, za które ją przeklina – różnie może być. W każdym razie musi tego nie wiedzieć - inaczej nie nazywałaby Amerykanów głupcami. Bo skoro oni nimi są, to jakże wstydliwym pytaniem pozostaje to, kim my jesteśmy.

         Gdyby w amerykańskiej prasie napisano o Polakach jako o głupkach nawet w tak bzdetowym artykuliku, jak ten Łosiewicz, polskie media, z braku innych tematów, zrobiłyby z tego sprawę. Albowiem w naszym prowincjonalnym rozumieniu my, Polacy, nie posiadamy wad. Nasza historia to jedno pasmo zwycięstw, a jeśli nawet jakichś rzadkich klęsk, to oczywiście honorowych, dwa razy uratowaliśmy Europę, a kto wie, może i cały świat przed najazdami – raz muzułańskim, raz bolszewickim, odkryliśmy rad i polon, wynaleźliśmy lampę naftową, turbinkę Kowalskiego, preperat Tołpy i ziemniaki bryzgane, tolerancja to nasz znak firmowy, natomiast polski antysemityzm wymyślili wredni Żydzi. A co wymyślili Amerykanie? I tu pada zawsze ten sam argument: Jacy tam Amerykanie? Przecież w pierwszym lub drugim pokoleniu to Europejczycy. I temat się urywa.        

         Mam jednak pocieszającą informację dla Doroty Łosiewicz. Otóż może się zdarzyć tak, iż w trakcie swojej wizyty w Polsce Donald Trump zapozna się z kierunkiem reform naszej edukacji i zaproponuje podobne zmiany u siebie. To znaczy skasowanie junior high schools, jak nazywają za oceanem ichniejsze gimnazja, co w sposob oczywisty przyczyni się do zwiększenia poziomu nauczania. Jak? Tego nikt nie wie i nie rozumie, ale że tęgie polskie głowy rzecz wymyśliły - notabene szczęśliwie bez oprotestowania przez rodzinę Elbanowskich, bo wtedy pomysł by padł -  zatem możemy mieć pewność, iż nowy system zaowocuje produkcją tytanów wiedzy. Od tej pory każdy w Ameryce wiedziałby, że brązowe mleko daje również biała lub łaciata krowa, a nie tylko brązowa, hamburgery robi się z odpadów wołowiny, a cebula to genetycznie zmodyfikowane warzywo. Cóż, przykra niekiedy wiedza, jednak wiedza. Szkoda tylko, że jeśli my, a za nami oni te reformy wprowadzą, to znów amerykańskich głupków nie dogonimy. No i o czym wtedy będzie nam pisać Dorota Łosiewicz?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura