Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
650
BLOG

Morawieckiego spotkania z dżumą

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 34

        Oto fragment wywiadu, jaki ukazał się wczoraj na portalu wPolityce.pl, przeprowadzonego z Andrzejem Derą, sekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta RP.

         Kamil Kwiatek: Z drugiej strony wszyscy pamiętamy, co o Donaldzie Trumpie w czasie kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych mówili przedstawiciele opozycji totalnej.

         Andrzej Dera: Dokładnie. Obóz totalnej opozycji nie ukrywał swojej wrogości wobec Donalda Trumpa. Ówczesny kandydat na prezydenta USA był wręcz wyśmiewany w czasie kampanii wyborczej. Jeżeli ktoś myśli, że takie zachowanie nie odbija się w polityce międzynarodowej, to jest w błędzie (…)

         Naprawdę?... Hm, no tak, racja, słuszna zresztą, jak to się mawia potocznie, nie zastanawiając się nawet, że trudno przecież wskazać rację niesłuszną. Ale ja nie o tym, jak mówią, tylko co mówią, a w zasadzie co mówili i kto był autorem tamtych słów.

         Oto w maju 2016 roku, gdy kampania prezydencka w Stanach Zjednoczonych nabierała rozpędu i rumieńców, w tym niekiedy wstydliwych z uwagi na dorzucane do wyborczego magla brudy, w programie Moniki Olejnik ,,Kropka nad i” wystąpił wicepremier Mateusz Morawiecki. I zapytany przez gospodynię, kto z dwojga kandydatów byłby dla nas, znaczy dla Polski, lepszym prezydentem: Trump czy Clinton, dygnitarz w sposób całkiem wyluzowany, jakby rzecz dotyczyła osób nieznaych i nieliczących się w polityce, odparł : ,,Nie chcę brzydko mówić, ale to wybór między dżumą a cholerą. Bywali już dużo lepsi kandydaci.

         No cóż, pan sekretarz stanu Andrzej Dera ma pamięć albo mocno nieświeżą, albo mocno wybiórczą, skłaniającą się uniżenie ,,do stóp” rządowej propagandy, bo takiego nie tylko już dyplomatycznego, ale  faux pas w ogóle, którego dopuścił się wicepremier, nie popełnił jednak żaden z paltformerskich oficjałów. Tym bardziej że w relacjach międzynarodowych bardziej liczą się słowa przedstawicieli strony aktualnie sprawującej władzę, wyznaczających kierunek bieżącej polityki państwa i prezentujących poglądy członków rządu, niż tych w czasowej lub stałej odstawce.

        Należy więc mieć tylko nadzieję, że będąc konsekwentny, Morawiecki nie stanie w pierwszym rzędzie osobistości witających uściskiem dłoni amerykańskiego prezydenta, tylko gdzieś dalej, na stronie i rzecz jasna w masce dawnych doktorów zarazy, by przypadkiem nie nabawić się od Trumpa dżumy. No i chyba w ogóle byłoby lepiej, gdyby w kontaktach z Amerykanami pozostawał incognito - nawet jeśli w tym dziwnym kamuflażu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka