Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
1174
BLOG

Bijące serce Angelique Kerber

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Sport Obserwuj notkę 22

        Doszedłem do wniosku, że ciąży na mnie obowiązek poruszania spraw z dziedziny sportu. Bo jeśli dotykam czasem tej tematyki tylko dlatego, że chcę, to nie ciąży, a jak mam dotykać z obowiązku, znaczy z musu, wtedy ciąży właśnie. Ale do rzeczy.

         Zajmując się polityką, zagadnieniami historycznymi czy społecznymi, wyraźnie traktuję po macoszemu wysiłek fizyczny, niegdyś sportowy, dziś skomercjalizowany do szpiku kości, a zatem sportowy z nazwy. Piszę tak, bowiem zaglądając tylko do Wikipedii, a zatem biblii internautów, widzimy, jak bardzo definicja sportu kłóci się z jego odmianą w wersji zawodowej. Jeśli bowiem za sport należy uznać ,,formę aktywności człowieka, mającą na celu doskonalenie sprawności fizycznych w ramach współzawodnictwa”, to z tej definicji wypada jego profesjonalna odmiana, której celem jest zysk. Proste? Proste, jak dystans stu metrów.

         Skoro jednak dziwoląg ,,sport zawodowy” przylgnął na dobre do ludzkiej świadomości, to chcąc nie chcąc musimy go respektować. Zatem dziś słowo o tenisie, w którą to grę nigdy nie grałem, na którym się kompletnie nie znam, mecze oglądam sporadycznie, a potrząsanie zacisniętymi pięściami przez zawodniczki i zawodników, finalizujące każde ich udane zagranie, po prostu odpycha mnie od ekranu. Przy czym o stale rosnących premiach pisać już nie będę, bo te obrażają godność ludzi, którzy wydzielają znacznie więcej potu w pracy - często niebezpiecznej, niż tenisiści na kortach, a nikt im ręcznika nie podaje. Do tego wielu z nich zarabia głodowe stawki i naprawdę nikomu nie chce się poznać ich diety, pozwalającej zachować lekkoatletyczną niemal sylwetkę. Po prostu świat stanął na głowie, a sportowa feta wraz z towarzyszącą jej otoczką przyćmiły fanom horyzonty myślowe i poczucie moralności.

         Umówmy się więc, że sport w ogóle, podobnie jak dziś tenis, będzie tylko przyczynkiem do zupełnie innych rozważań i niech do tego posłuży postać Angeligue Kerber, która dwa dni temu wygrała US Open.

         Chodzi o to, że mająca rodziców Polaków, ale urodzona w Niemczech tenisistka przyczynia się do poprawiania naszym rodakom samopoczucia, nadwątlonego występami Agnieszki Radwańskiej, która za cel sportowej kariery przyjęła wygrywanie turniejów jakby mniej ważnych. Dlatego i w mediach, i w internecie, po porażce Isi w Austarlian Open i triumfie Kerber, zaraz przypomniano polskość tej drugiej. Na przykład serwis Tomasza Lisa naTemat.pl donosił: ,,Polski akcent na Australian Open! Angelique Kerber wygrała turniej”.Nie inaczej pisały wiadomości TVN24: ,,Porażka Agnieszki, ale życiowy sukces Angie. Będzie polski akcent w finale. Natomiast przed decydującym pojedynkiem na olimpiadzie w Rio, też z udziałem Kerber, serwis www. tenis.net pl pisał: ,,Igrzyska Olimpijskie: Polski akcent w finale pań”.

          Przykłady  wykazywania rzekomo polskich akcentów i przeżywania uniesień spowodowanych zwycięstwami Niemki, a zaczerpniętych z forów internetowych i blogów, można by mnożyć na kopy. Jednak mnie przyświeca cel inny, jeśli już o kopach mowa. A mianowicie potrakotwanie nimi nadmuchiwanego kłamliwym wyziewem balonu kibolsko-patriotycznego błogostanu. A później przekłucie go. I już piszę jak i dlaczego.

         Kerber często przebywa i trenuje w Polsce pod Poznaniem, w Puszczykowie, gdzie dziadek, rodzimy biznesmen, ufundował jej ośrodek sportowy z krytymi kortami. Również w Polsce tenisistka płaci podatki, ale oficjalnie jest zawodniczką niemieckiej kadry. Pytana jednak przez naszych dziennikarzy zawsze podkreśla swoją polskość. Oto kilka wybranych cytatów z wywiadów z Angelique: ,,Płynie we mnie polska krew”, ,,Moje serce jest w Polsce”, ,,Gram dla Niemiec, ale moje serce jest w Polsce”.

         Serce w Polsce? Fajne. Kerber jest po prostu załganą osobą, mówiącą każdemu to, co chciałby usłyszeć. Z tym że są sprawy zasadnicze, do których należy poczucie przynależności narodowej, i z nimi nie należy igrać, nawet w ramach kurtuazyjnej uprzejmości. A jest na to dowód, konkretnie fragment wypowiedzi tenisistki po wygraniu Australian Open:

         ,,It's true that I now live in Poland and have a relationship with the country, because my parents live there and I have also trained there,” she said. “But I am German. I play for Germany, I grew up in Germany, and my heart beats for Germany … My grandfather has a big influence on me. Without him I wouldn't be where I am now. He has always believed in me, and without both of them I wouldn't have won in Australia.”

         No proszę, gra dla Niemiec, wyrosła w Niemczech i jej serce bije dla Niemiec. Znaczy tak dokładnie to jej serce jest w Polsce, ale tylko razem z Angeligue, czyli fizycznie, przenosząc się wraz z nią z kortu pod prysznic, do restauracji czy do toalety. Jednak wciąż bije dla Niemiec. Co proponuję pamiętać przy kolejnych emocjonalnych wzmożeniach. Zaraz, co?… Aha, że jednak ma polskie obywatelstwo i bywa w naszym kraju? No a czemu niby ma nie bywać? Pańskie oko konia tuczy i trzeba dbać o swój przyszły majątek w niemiecko-rosyjskim kondominium.

         Jeszcze tylko kondominium.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport